Transatlantyki - Rozdział I

Podstrony
 
Transatlantyki - Rozdział I, Książki, Witold Urbanowicz - Transatlantyki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozdział I
Atlantyk
Wielki obszar wodny, na którym rozgrywały się dzieje żeglugi transatlantyckiej i jej
słynnych statków — to Atlantyk, część Wszechoceanu, czyli też inaczej — Oceanu
Światowego, którego powierzchnia na globie ziemskim jest niemal 2,5 raza większa
od powierzchni lądów i zajmuje 361,1 mln km
2
, czyli 70,8% całości. Z tego Ocean
Atlantycki ma 106,5 mln km
2
, jest więc drugą co do wielkości częścią
Wszechoceanu po Oceanie Spokojnym (Pacyfiku), a przed Oceanem Indyjskim. Jest
on również najbardziej urozmaicony i rozczłonkowany, ponieważ ma wiele mórz
oraz zatok i największy obszar szelfu kontynentalnego. Atlantyk jest również
najpłytszym oceanem, jego średnia głębokość wynosi 3332 m, a największa, która
znajduje się w zachodniej części, w obszarze Puerto Rico, osiąga 9219 m.
Kształt poziomy Atlantyku jest bardzo wydłużony w kierunku południkowym i
stosunkowo wąski w najwęższym miejscu (pomiędzy przylądkiem Sao Roque w
Ameryce Południowej a Afryką odległość wynosi około 2900 km). Ten kształt
nasuwa wyraźny podział oceanu na: Atlantyk Północny, mający najwięcej mórz
(Arktyczne, Północne, Śródziemne itd.) oraz Atlantyk Południowy, ubogi pod
względem rozczłonkowania.
Sytuacja Atlantyku Północnego, który stanowi pole naszych zainteresowań
żeglugą pasażerską, jest szczególna, ponieważ leży on pomiędzy Europą i Ameryką
Północną, kontynentami o olbrzymim znaczeniu historycznym, kulturowym,
gospodarczym oraz politycznym. Oba krańce Oceanu Atlantyckiego dotykają
bezpośrednio obszarów i państw najpotężniejszych gospodarczo, toteż jego rola
łącznika stawia go na pierwszym miejscu wśród wszystkich części Wszechoceanu.
Ale nie zawsze tak było, bowiem rolę tę odegrał on w historii dość późno, dopiero z
początkiem XVI wieku, od okresu wielkich odkryć geograficznych. Potem szybko
następował rozwój komunikacji przez Atlantyk i, jak mówią stare kroniki, nie było
dnia na oceanie, by nie spotkało się tam statków lub nie dostrzegło żagli na
horyzoncie.
Ocean Atlantycki jest jedynym oceanem dla Europy, którą otaczają jego morza,
docierając do dalekich zakątków, jak np. Morza: Bałtyckie, Śródziemne i Czarne, a
więc dostępne dla wielu państw północy i południa Europy. Stąd też rozwijała się
silna ekspansja polityczna i gospodarcza, stąd szły dążenia kolonizatorskie i
9
zaborcze, skierowane we wszystkie strony świata, a zwłaszcza na kontynenty obu
Ameryk. Najpierw byli to Hiszpanie i Portugalczycy, później Francuzi, Anglicy i
inni. Stąd, później jeszcze, ruszały wielkie rzesze ludzkie, opuszczające słabsze
gospodarczo obszary przeludnionej Europy, w poszukiwaniu lepszych warunków
egzystencji. Wabił zwłaszcza tak zwany „Nowy Świat”, czyli Ameryka Północna,
której wschodnie połacie zasiedlano od połowy XVII wieku (Francuzi, Anglicy,
Holendrzy).
Zasiedlanie dalszych terenów wzmogło się znacznie w XVIII wieku, czemu
sprzyjał rozwój uprzemysłowienia Anglii, a następnie powstanie Stanów
Zjednoczonych w roku 1776. Dalsza ekspansja Stanów Zjednoczonych na zachód
Ameryki oraz ich szybkie uprzemysłowienie wchłaniały ów masowy przypływ
ludności Europy, a to z kolei gwałtownie wzmagało potrzebę transportu morskiego
ludzi, wszelkich dóbr oraz wszystkiego, co dać mogła kultura i cywilizacja
europejska. Rola Atlantyku rosła niepomiernie. Był to jedyny łącznik obu
czołowych kontynentów świata, zaś jego szlaki morskie, którymi owa ekspansja
przepływała, stały się czołowymi szlakami świata, gdzie mogli zjawić się
przodujący armatorzy i najwybitniejsze statki.
Z punktu widzenia rozwoju żeglugi transatlantyckiej trzeba zająć się warunkami
naturalnymi, jakie na tym oceanie panują oraz jego szczególnymi właściwościami.
Chodzi tu przede wszystkim o główny szlak morski Atlantyku Północnego, łączący
porty Europy z głównymi portami Stanów Zjednoczonych i Kanady. Najbardziej
interesujące na tym obszarze są dla nas warunki pogodowe, a więc temperatura,
prądy, wiatry i zalodzenie.
Wschodnia część pasa pomiędzy 30° a 60° szerokości północnej jest na ogół
cieplejsza niż zachodnia o 5—10°C, natomiast rozkład ciśnień powoduje przeważnie
wiatry zachodnie. Jest to również obszar dużego zachmurzenia i opadów. Silne
wiatry wieją od Ameryki ku Europie Północnej i często występują tu sztormy.
Z prądów morskich ważne są prądy równikowe, płynące ze wschodu na zachód
po obu stronach równika. Z nich Prąd Północnorównikowy odchyla się ku północy
wzdłuż kontynentu Ameryki Południowej, wpada do Morza Karaibskiego i Zatoki
Meksykańskiej, powodując tam spiętrzenie wód. Stąd właśnie bierze swój początek
najpotężniejszy prąd Wszech- oceanu — Prąd Zatokowy (Golfsztrom). Kieruje się
on z południowego zachodu na północny wschód, w swej części początkowej ma
szerokość do 220 km, a potem rozlewa się szerzej, by wreszcie opłynąć Europę z
północy i południa. Jest to prąd ciepły o temperaturze na powierzchni
10
10—22°C, prędkości prawie jednego węzła na początku (1800 m/godz.) i około
1000 m/godz. w pobliżu Europy. Nosi on często nazwę „pieca Europy”, ponieważ
dociera do kanału La Manche i Szkocji, brzegów Norwegii i Morza Barentsa.
W tym potężnym prądzie przebiegają główne trasy żeglugowe Atlantyku
Północnego, a jego wpływ na żeglugę wyraża się rozmaicie, zwłaszcza jednak w
różnicach czasu i przebiegu podróży na wschód i na zachód.
Szczególne znaczenie mają stosunki zalodzenia oceanu. Nie jest to lód stały, lecz
duże liczby pływających gór lodowych pochodzenia lądowego. Odłamują się one
od lodowców Grenlandii i arktycznych części Ameryki, a następnie spływają na
południe z zimnym Prądem Labradorskim. Najwięcej jest ich od marca do lipca, a
maksimum następuje w maju. Dopływają do 40° szerokości północnej, przy czym
różne bywają ich liczby w różnych latach. W obfitych latach przepływają w
poprzek Prądu Zatokowego i osiągają 31° szerokość północnej.
Góry lodowe mają często kolosalne rozmiary — na przykład całe pola lodowe o
długości ponad 100 km lub osobne, wielkie góry, zagrażające statkom. Obecnie
działa międzynarodowa służba ostrzegawcza i ewidencja gór lodowych, tak zwana
Ice Patrol. Znaczy ona góry różnymi barwami za pomocą bomb z farbą zrzucanych
z samolotów. Służba ta zawczasu ostrzega statki, które wolą zmieniać kurs, by
ominąć góry lodowe z daleka. Czynią to nawet największe transatlantyki, wielkie
masowce i szybkie pojemnikowce. Wciąż jeszcze w pamięci tkwi tragiczne
zderzenie „Titanica” z górą lodową, chociaż minęło od tego czasu ponad 65 lat.
Naukowcy nadal badają zagadnienia powstawania i cyklicznego pojawiania się
dużej liczby gór oraz tak zwanego tłoku lodowego, a ostatnio obserwuje je
specjalny amerykański satelita meteorologiczny, który sygnalizuje ich pojawianie
się.
Nader ważna dla żeglugi jest znajomość ruchów falowych na Atlantyku. Powstają
one w zależności od stref silniejszych wiatrów i huraganów, a zjawiają się głównie
w zachodniej części Atlantyku Północnego, na szerokościach subtropikalnych.
Duże fale obserwuje się jednak również niedaleko brzegów Francji i Irlandii, gdzie
notowano fale o wysokości 13—16 m. Należy przypuszczać, że fale mogą osiągać
wysokość rzędu 20 m.
Takie oto warunki, omówione tu w dużym skrócie, panują na czołowym szlaku
morskim świata, a mimo to tutaj właśnie nastąpił tak wielki rozwój transportu
morskiego, datujący się niemal od roku odkrycia Ameryki.
Ocean, zawsze groźny, pochłaniał wiele żaglowców i ofiar ludzkich. Potem, w
okresie pierwszych parowców żelaznych i stalowych, nie uniknięto również
licznych katastrof statków i ich zaginięć bez wieści. Sztormy atlantyckie są nadal
niebezpieczne, także dla nowoczesnych statków,
11
i często wielkie transatlantyki wychodziły z ciężkiej walki ze sztormem z
poważnymi uszkodzeniami, a niekiedy z pokaźną liczbą potłuczonych i rannych
pasażerów, których się od razu przekazuje do szpitali na lądzie.
Rozwój transportu morskiego przez Atlantyk zapewniał przez przeszło 300 lat
żaglowiec, początkowo mały, jak okręty Kolumba, później duży, ciężki i powolny
galeon, który musiał ustąpić równie ładownej, lecz szybszej, holenderskiej fluicie,
dłuższej i bogaciej ożaglowanej. Wreszcie zjawiły się liczne odmiany
pełnorejowców, których najdoskonalszą formą był kliper, wysmukły i szybki.
Wszystkie te rodzaje żaglowców woziły głównie towary, a ludzie byli przy tym
ładunkiem dodatkowym, Ale coraz większe fale emigracji do Ameryki skłaniały do
tworzenia spółek właścicieli statków dla wykorzystania koniunktury na przewóz
pasażerów.
Próby utworzenia regularnej linii przez ocean datują się od lat pięćdziesiątych
XVIII wieku, kiedy to rząd angielski postanowił usprawnić przewóz poczty do
Nowego Jorku, wówczas jeszcze angielskiego. Żaglowce miały opuszczać port w
Falmouth raz w miesiącu, co zresztą zależało od stanu pogody. Płynęły one długo,
omijając strefy niekorzystnych wiatrów, w zimie nawet przez Bermudy, a latem
trasami bardziej północnymi, zawijając do portu Halifax w Kanadzie.
Rosnący transport ludzi stawał się dobrym interesem dla kapitanów — właścicieli
statków, którzy przebywali Atlantyk w rejsach nieregularnych, bardziej
ryzykownych, ale znacznie krótszych. Przewożono więc ładunki towarów i masy
emigrantów do Ameryki, a na drogę powrotną poszukiwano ładunków bawełny w
różnych mniejszych portach, chociaż nie zawsze się to udawało.
Interes ten dość wcześnie podchwycili Amerykanie. Żaglowa żegluga pasażerska
szybko rozwinęła się w młodych jeszcze Stanach Zjednoczonych, gdzie powstały
przedsiębiorstwa armatorskie regularnej żeglugi przybrzeżnej i później
transatlantyckiej. Linie oceaniczne łączyły regularnymi rejsami porty Liverpool i
Nowy Jork oraz Nowy Orlean lub Baltimore.
Nie od razu ruszono przez Atlantyk. Najpierw, od roku 1812, zjawili się
armatorzy rozkładowej żeglugi przybrzeżnej, a mniej więcej od roku 1820 zaczęto
budować duże żaglowce specjalnie dla żeglugi oceanicznej, która oczywiście
wywarła znaczny wpływ na ich koncepcję i budowę. Statki te, znane w historii jako
packetships,
nabywały formowane okresowo grupy armatorskie oraz tak zwani
agenci, a później również przedsiębiorstwa armatorskie, które były już instytucjami
trwałymi, jak na przykład amerykańscy armatorzy żaglowców pasażerskich i
pocztowych: Black Bali Line, Black Star Line lub Swallowtail Line.
Żaglowce te powstawały w stoczniach amerykańskich, mających już
doświadczenie w budowie drewnianych statków o szczególnie wysmukłych
kształtach. Wiele z nich budowali Isaac Webb i syn jego William
Webb w Nowym Jorku. Ich statki często wykazywały tak duże zalety żeglarskie, że
tworzono następne według rysunków kadłuba owych najlepszych; tak powstały
niezamierzone serie świetnych drewnianych peł- norejowców, których wymiary
stopniowo rosły dzięki nowym rozwiązaniom konstrukcyjnym i żelaznym
wzmocnieniom wiązań. Ale większe statki sprawiały kłopoty w dość płytkich
12
portach i w ujściach rzek. Nastąpiły więc zmiany w proporcjach kadłuba,
zmniejszano zanurzenie i budowano dno statku coraz bardziej płaskie.
Wzrost wielkości atlantyckich żaglowców —
packetships
— trwał do lat
pięćdziesiątych XIX wieku pomimo konkurencji parowców, która narastała dość
szybko od lat trzydziestych. Żaglowce te osiągały nośność do 1000 ton i odznaczały
się wysoką jakością budowy, zwłaszcza gdy pochodziły z kilku znakomitych
warsztatów budowniczych amerykańskich.
Jednym z najmocniejszych armatorów, który jako pierwszy uruchomił regularną
żeglugę pasażerską przez ocean, był Isaac Wright z Long Island koło Nowego
Jorku. Założył on w 1817 roku słynną linię żeglugową Black Bali Line (Linia
Czarnej Kuli, której wizerunek zdobił przedni żagiel — fokmarsel — jej statków).
Uchodził on wówczas za najbogatszego armatora świata. Jego statek, „James
Monroe”, uchodzi za pierwszy pasażerski żaglowy liniowiec transatlantycki, który
wyszedł z Nowego Jorku do Liverpoolu 5 stycznia 1818 roku.
W roku 1836 ruchliwy armator Edward Knight Collins założył tak zwaną
Dramatic Line — linię regularną żaglowców pomiędzy Nowym Jorkiem i
Liverpoolem. Collins odegrał później wielką rolę w rozwoju transatlantyckiej
żeglugi parowej.
Wspaniałe pełnorejowce amerykańskie bezapelacyjnie królowały na oceanach, a
Anglicy mogli tylko marzyć o budowie takich statków. Najlepsze z nich pływały ze
zdumiewającą regularnością i przebywały Atlantyk w rekordowych czasach 14—16
dni, zgarniając dla swych właścicieli najwyższe ceny za przejazd.
Tylko nieliczne żaglowce pasażerskie miały wygodne, a czasem nawet
komfortowe i bogato wyposażone pomieszczenia dla najzamożniejszych pasażerów.
Większość statków służyła przewozowi szybko rosnącej liczby emigrantów,
których starali się przyciągnąć armatorzy na swoje żaglowce. Statki te miały
zazwyczaj jeden salon będący zarazem jadalnią oraz kilka kabin na rufie, gdzie
mieszkał kapitan i nieliczni, dobrze płacący pasażerowie. Były tam wygody i
obsługa jak w lądowym hotelu, a ceny przejazdu wynosiły 120—140 ówczesnych
dolarów.
Reszta przestrzeni w kadłubie statku stanowiła duże pomieszczenie
0
wymiarach rzędu 30 X 10 m, gdzie całe rodziny emigranckie tłoczyły się w
warunkach zgoła nieludzkich i starały się jakoś przetrzymać tę podróż. Początkowo
brak tam było nawet sprzętów i mebli, siedziało się
1
spało na pokładzie. Żywność, a często nawet wodę, trzeba było mieć własną.
Wypadki zgonów wskutek wycieńczenia i chorób były częste,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sylkahaha.xlx.pl
  •  
    Copyright 2006 MySite. Designed by Web Page Templates