Ty pójdziesz górą - Maria ...

Podstrony
 
Ty pójdziesz górą - Maria Ziółkowska, Klub siedmiu przygód
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Text © Copyright by Maria Ziółkowska,Warszawa 1978Illustrations © Copyright by Zbigniew Łoskot,Warszawa 1978RedaktorMARZENA PERENCRedaktor technicznyMARIA ENGLICHTKorektorzyANNA GROCHOLAJOLANTA SZTUCZYNSKAPRINTED IN POLANDInstytut Wydawniczy „Nasza Księgarnia” Warszawa 1978 r.Wydanie pierwsze. Nakład 29 700 + 300 egz. Ark. wyd.14,35 Ark. druk. Al — 15,9. Papier druk. mat. kl. V, 70 g, 82X 104/32. Oddano do składania w lipcu 1977 r. Podpisanodo druku w kwietniu 1978 r.Druk ukończono w maju 1978 r.Zakłady Graficzne w Gdańsku zam. 2480. N-5.IGdy o szarym brzasku babcia zajrzała do sąsieka, by jak codzień zbudzić Jędrka słowami: „Wstawoj, chłopok, dy niebedzies lezoł do śródpołnia!”, zastała jego posłanie puste,bez koca. Myśląc, że przeniósł się wyżej, pod dach stodoły, izakopał w słomę, co czasem robił w chłodniejsze noce,krzyknęła:— Jędruś! Złaź!— A kuku! — usłyszała nagle od strony podwórzaJędrek mył się przy studni, parskał jak młody źrebak.— Coz cie tak przypiliło?— Przecież... sianokosy... — podskoczył na jednej nodze,by wytrząsnąć wodę z ucha.— Oj, z tom mojom pamięciom! — babcia klepnęła siędłonią w czoło. — I jadła ci jesce nie usykowałam, cobyś zsobom wzion. Kielo jojków ci uwarzyć?— Z pięć... dziesiąt.— To som bedzies syćkich karmieł?— Żartuję. Każdy bierze swoją wałówę. Złożymy wszystkorazem i będziemy wspólnie jeść. Niech się babcia pośpieszy!— Wis, Jędruś, za tobom to i najmądrzejsy nie trafi. Roznie fces nic zrobić u pola, wymigujes sie, obyrtos, a dzisiokznowa lecis jako na wesele.— Już taki jestem. Babciu, prędzej!— Zara, zarusicko idem! — przyobiecała, ale zanim poszłado domu, upomniała Jędrka: — Bac, cobyś kose wzion!— Oj, ta babcia! Jędrek chciał powiedzieć, że kosiarz bez kosy,to jak wirtuoz bez instrumentu, ale zrezygnował. Babcia bypewnie dopytywała, kto to wirtuoz, a potem próbowałaudowodnić, że do mistrzostwa w koszeniu jeszcze mu daleko.— O niczym nie zapomnę! I grabie muszę wziąć. DlaGrzegorza Kąkolewicza.— To i dochtórki syn z wami idzie?— A on to nie harcerz? Prędzej, babciu! Chleb i jabłka samsobie zapakuję.Z plecakiem na ramionach, a kosą i grabiami w ręku wyszedłna drogę. Znad przysadzistej Babiej Góry unosiła się mgła iniebawem nikła w coraz jaśniejszym powietrzu.„Będzie pogoda! — pomyślał. — Żeby tylko nie za gorąco, bokosić w upał ciężko i robactwo wypłoszone z trawy gryziezajadle”.Spotkali się w bazie, właściwie w miejscu, gdzie dopiero mająpostawić sobie bazę, gdy po sianokosach dostaną od bacy starypasterski szałas.— Wyglądamy jak kosynierzy naczelnika Kościuszki! —zakpił Grzegorz Kąkolewicz.— Raczej jak pospolite ruszenie — poprawił go OlekMarszałek, który od czasu, gdy dowiedział się, że łaciń skie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sylkahaha.xlx.pl
  •  
    Copyright 2006 MySite. Designed by Web Page Templates