Trzeba być wiernym Chrystusowi

Podstrony
 
Trzeba być wiernym Chrystusowi, Niewygodne książki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=91980
2007-11-04
Trzeba byæ wiernym Chrystusowi
Z ksiêdzem infułatem Józefem Wójcikiem, proboszczem parafii pw. ¶w. Andrzeja Apostoła w Suchedniowie
(diecezja radomska), który w 1972 r. uwolnił aresztowan± przez komunistów kopiê Obrazu Matki Bo¿ej
Jasnogórskiej, rozmawia Krzysztof Losz
Rozpocz±ł Ksi±dz studia w seminarium duchownym w latach stalinizmu, gdy Ko¶ciół w Polsce przechodził
najwiêksze prze¶ladowania. Dla wielu osób mogło siê to wydawaæ wtedy krokiem bardzo ryzykownym i
niebezpiecznym. Co zdecydowało, ¿e mimo takich przeciwno¶ci skierował Ksi±dz swoje kroki do seminarium
w Sandomierzu?
- Decyduj±ce było ¶rodowisko, w którym dorastałem. Miałem bardzo religijnych i patriotycznych rodziców.
Mój ojciec Władysław uczestniczył w wojnie 1920 r. i w wojnie obronnej w 1939 roku. Pamiêtam te¿ jego
ogromny kult dla Matki Bo¿ej. To przeszło i na mnie. W tej atmosferze było niemo¿liwe, abym pozytywnie
przyj±ł komunizm, zniewolenie, jakie Sowieci narzucili Polsce.
Czy du¿y wpływ na Ksiêdza miała wojna?
- Bardzo du¿y, choæ gdy wybuchła, miałem raptem piêæ lat. Pochodzê z Gałek Krzczonowskich koło Opoczna.
W naszej wsi stacjonował oddział majora Henryka Dobrzañskiego "Hubala". Gdy miałem sze¶æ lat, wie¶
spacyfikowali Niemcy wła¶nie w odwecie za pomoc dla hubalczyków. Widziałem, jak mordowano ludzi,
widziałem ludzk± krzywdê w czasie wojny i po wojnie. W domu uczono mnie, abym był dobrym
człowiekiem, zrobił co¶ dobrego dla Ojczyzny, Ko¶cioła, ludzi, abym próbował wynagrodziæ Bogu i ludziom
za zło. Podczas swojego ¿ycia, kapłañstwa starałem siê byæ wierny tym zasadom.
Czas powojenny, komunistyczna rzeczywisto¶æ, walka z Narodem, Ko¶ciołem, nie sprzyjały jednak
budowaniu takich warto¶ci...
- Miałem to szczê¶cie, ¿e rodzice nie posłali mnie do pañstwowej szkoły, ale wybrali katolickie gimnazjum w
pobliskiej Mariówce prowadzone przez siostry zakonne. Tam wychowywano nas i uczono w duchu
katolickim. W Mariówce zdałem mał± maturê, potem poszedłem do Ni¿szego Seminarium Duchownego w
Sandomierzu, gdzie nauka koñczyła siê uzyskaniem ¶wiadectwa dojrzało¶ci. Zd±¿yłem je ukoñczyæ jeszcze
www.radiomaryja.pl
Strona 1/9
przed likwidacj± placówki przez komunistów, a stamt±d była ju¿ prosta droga do wy¿szego seminarium
duchownego.
Klerycy zdawali sobie sprawê z prze¶ladowañ, jakim w latach 50. poddawano Ko¶ciół?
- Tak, wiedzieli¶my o tym. Nasz ordynariusz ks. bp Jan Kanty Lorek mówił, co dzieje siê w Warszawie,
ostrzegał, ¿e ¿yjemy w ciê¿kich i trudnych czasach, które mog± nam jako ksiê¿om przynie¶æ wiele cierpienia.
Ksi±dz biskup chciał, aby¶my ¶wiadomie podejmowali decyzjê o kapłañstwie.
Czy du¿o kleryków rezygnowało z seminarium, obawiaj±c siê wła¶nie tych trudów?
- Nie, my¶lê, ¿e z tego powodu rzadko kto¶ odchodził. Wiêcej było przypadków wykruszania siê ludzi, którzy
ju¿ przyjêli ¶wiêcenia kapłañskie. Okazali siê po prostu zbyt słabi psychicznie na te trudne czasy, zapewne te¿
ich powołanie nie zostało dostatecznie umocnione. Dziêkujê Panu Bogu, ¿e dał mi siłê, wytrwało¶æ, ¿e
wysłuchał moich modlitw i przyj±ł moj± ofiarê. ¦wiêcenia przyj±łem 15 czerwca 1958 r., w przyszłym roku
bêdê obchodził złoty jubileusz kapłañstwa.
A potem przyszła pierwsza placówka parafialna i pierwsze kłopoty z komunistycznymi władzami...
- Ksi±dz biskup Lorek skierował mnie do O¿arowa, gdzie zostałem wikarym. Ju¿ na pocz±tku roku szkolnego
doszło tam do walki o krzy¿e. Władysław Gomułka postanowił wtedy wyrugowaæ religiê ze szkół, wyszło
rozporz±dzenie o ¶wiecko¶ci szkoły, co oznaczało wyrzucenie z niej nauki religii i usuniêcie krzy¿y. Robiono
tak w całej Polsce, tak¿e w O¿arowie. Wtedy podczas niedzielnej Mszy ¶w. zaapelowałem do dzieci i
rodziców, aby siê na to nie zgodzili. "Polska to nie Rosja" - powiedziałem, argumentuj±c, ¿e nawet
Konstytucja PRL gwarantuje swobodê wyznania. Na drugi dzieñ dzieci odmówiły wej¶cia do szkoły, a ich
matki przyniosły krzy¿e, młotki i gwo¼dzie, i krzy¿e znowu zawisły w klasach. Władze oczywi¶cie potem je
usunêły, a mnie aresztowano, bo uznano, ¿e to ks. Wójcik jest prowodyrem całej akcji.
Jak wygl±dało przesłuchanie i pobyt w wiêzieniu?
- Jeden ze ¶ledczych powiedział, ¿e posiedzê ze dwa lata. Odpowiedziałem: "Wy sobie dwa lata jeszcze
liczycie?". Zawieziono mnie do wiêzienia w Kielcach, tego samego, gdzie po wojnie wiêziono akowców. W
magazynie, gdy wiê¼niowie zobaczyli mnie w sutannie, zapytali: "Proszê ksiêdza, du¿o tam jeszcze ludzi na
wolno¶ci zostało, bo jak ju¿ siê za ksiê¿y bior±...".
A czy współwiê¼niowie Ksiêdzu dokuczali?
- Nie, choæ miałem takie obawy. Gdy wszedłem do celi w drelichu, drewniakach, z aluminiow± misk±,
www.radiomaryja.pl
Strona 2/9
pozdrowiłem dwóch uwiêzionych w mojej celi słowami: "Niech bêdzie pochwalony Jezus Chrystus". Jeden z
nich powiedział wtedy: "Patrz, pobo¿ny złodziej, chyba okradł ko¶ciół". Nie wierzyli, ¿e jestem kapłanem.
Dopiero jak zobaczyli brewiarz, to ich przekonało. "Proszê ksiêdza, my wiemy, ¿e ksi±dz jest ksiêdzem, my
jeste¶my starzy ministranci" - stwierdził jeden ze współwiê¼niów. W tamtych latach w brewiarzach były
modlitwy po łacinie i ci wiê¼niowie nawet odmawiali ze mn± modlitwê "Suscipiat".
Dostał Ksi±dz wtedy surowy wyrok?
- Miesi±c wiêzienia, odsiedziałem cały wyrok. Podczas procesu pozwoliłem sobie na pewn± ironiê wobec
s±du. Przypomniałem pa¼dziernik 1956 r., czasy euforii, wolno¶ci. Powiedziałem, ¿e na polityce siê nie znam,
dlatego dla mnie i dla innych ludzi dobrze byłoby, aby władze powołały biuro informacyjne, które w
odpowiednim momencie ogłosiłoby: "Halo, obywatele, przykrêcamy ¶rubki!". Ale ju¿ bardziej atmosfery nie
podgrzewałem, ¿eby nie dostaæ wy¿szego wyroku.
Przez kilka lat miał Ksi±dz spokój z s±dami...
- Wytrzymałem do 1962 roku. Zgłosiłem siê wtedy na ochotnika do pracy w parafii w Wierzbicy koło
Radomia.
Parafii podzielonej, skonfliktowanej...
- To był ciê¿ki czas, zbuntował siê wtedy przeciwko ksiêdzu biskupowi wikary ks. Zdzisław Kos. Poparła go
wiêkszo¶æ wiernych i władze pañstwowe. Prawowitego proboszcza wyrzucono z ko¶cioła, powołana została
niezale¿na parafia, która działała pod kuratel± pañstwa. Wtedy ksi±dz biskup skierował do Wierzbicy ksiê¿y,
aby zapewniæ opiekê duszpastersk± wiernym nieuznaj±cym buntu ks. Kosa. Wiadomo było, ¿e spadn± na tych
kapłanów represje i dlatego poszli ochotnicy. W tej grupie byłem i ja. Mieszkali¶my u gospodarzy, Msze ¶w.
odprawiali¶my po domach, na podwórkach. Tam spowiadali¶my ludzi, organizowali¶my Pierwsze Komunie
¦wiête. Ogromnym wydarzeniem były przyjazdy biskupów. Zjawił siê te¿ u nas ks. Prymas kard. Stefan
Wyszyñski. Ale to były ¶wi±teczne chwile, na co dzieñ spadały represje zarówno na wiernych, którzy udzielali
nam go¶ciny, jak i na kapłanów. Karano nas dotkliwymi grzywnami (w wysoko¶ci kilku ówczesnych
miesiêcznych pensji), które zamieniano na wiêzienie. Msze ¶w., lekcje religii traktowano po prostu jako
nielegalne zgromadzenia. Po "wykupieniu" przez wiernych wracali¶my do pracy. W ten sposób trafiłem osiem
razy za kratki, inni ksiê¿a podobnie. Sze¶æ lat trwał ten konflikt, a¿ wreszcie władze ust±piły, ks. Kos
wyjechał z Wierzbicy i ko¶ciół parafialny wrócił do diecezji.
Zapewne nie brakowało niebezpiecznych momentów...
www.radiomaryja.pl
Strona 3/9
- Tak, choæ wspierali nas biskupi na czele z ks. Prymasem, ¶l±c ci±gle pisma do Gomułki i innych
przedstawicieli władz, było nam bardzo trudno. Dochodziło do napadów, gdy zwolennicy ks. Kosa atakowali
domy, gdzie przebywali¶my. W ruch szły kamienie, wybijano szyby. Doszło nawet do porwania ks. bp. Piotra
Gołêbiowskiego, którego wywleczono z kurii i uprowadzono. Dopiero milicja uwolniła go z r±k porywaczy.
Jak Ksi±dz my¶li, gdyby władzom udał siê "eksperyment w Wierzbicy", czy doszłoby w Polsce do rozbicia
Ko¶cioła na pañstwowy i wierny Papie¿owi?
- Ale¿ oczywi¶cie. Po latach dowiedzieli¶my siê, ¿e podczas konferencji partyjnej w Pradze, gdzie komuni¶ci
dyskutowali nad sposobami walki z Ko¶ciołem, podawano wła¶nie przykład Wierzbicy jako modelowy. Nasze
władze proponowały innym towarzyszom takie samo postêpowanie. W Wierzbicy zjawił siê jeden ze
zbuntowanych ksiê¿y z diecezji krakowskiej; ks. kard. Karol Wojtyła przyjechał do nas, aby go ratowaæ, ale
niewiele wskórał. Ksi±dz kardynał powiedział nam wtedy, ¿e nawet nie zdajemy sobie sprawy, o co w tym
wszystkim chodzi. My¶lê, ¿e gdyby komunistom udał siê ten scenariusz, to w Polsce powstałyby dwa
Ko¶cioły jak w Chinach: jeden pañstwowy, drugi pozostaj±cy w ł±czno¶ci z Ojcem ¦wiêtym.
Czy podczas przesłuchañ próbowano Ksiêdza "zmiêkczaæ", czy namawiano do współpracy?
- Były takie przypadki. Podczas jednego z pobytów w areszcie w Radomiu, w przeddzieñ kolejnego procesu,
przyszło do mnie dwóch panów. Powiedzieli, ¿e ju¿ wiedz±, jaki wyrok bêdzie nazajutrz wydany. Obiecali mi
wolno¶æ, je¶li wycofam siê z Wierzbicy. Nêcili mnie tak¿e mo¿liwo¶ci± skierowania na studia do Rzymu i
"awansami w Ko¶ciele". Wyraziłem wtedy swoje zdziwienie: "To wy wysyłacie kapłanów na studia?
My¶lałem, ¿e to zale¿y od biskupa. Jak załatwicie z ksiêdzem biskupem, to mogê jechaæ". Wtedy zmienili ton
i powiedzieli, ¿ebym nikomu o tej rozmowie nie wspominał.
Czuł Ksi±dz "opiekê" SB?
- Tak, nieraz. Wiedziałem, ¿e w pewnych okoliczno¶ciach nie mo¿na wszystkiego powiedzieæ, bo oni zaraz by
o tym wiedzieli.
Bał siê Ksi±dz o siebie?
- To dziwne, sam siê nad tym wiele razy zastanawiałem, ale nie odczuwałem lêku. Byłem przecie¿ w ró¿nych
aresztach, wiêzieniach, na przesłuchaniach, ale czułem zawsze tak± moc, opiekê Bo¿±, ¿e siê nie bałem.
Najwiêkszym Ksiêdza wyczynem, je¶li mo¿na tak powiedzieæ, było wykradzenie kopii Obrazu Matki Bo¿ej z
Jasnej Góry. Wiele osób mo¿e byæ zdziwionym tym, ¿e ksi±dz wykrada obraz, jakby nie mógł go normalnie
www.radiomaryja.pl
Strona 4/9
wzi±æ od paulinów...
- Takie to były czasy. Kopia Obrazu Matki Bo¿ej Czêstochowskiej wêdrowała po Polsce w ramach obchodów
1000-lecia chrztu naszej Ojczyzny. W ka¿dej parafii peregrynacja gromadziła tłumy i władzom to siê nie
podobało. Dlatego obraz został aresztowany i umieszczono go na Jasnej Górze, a po Polsce wêdrowały same
ramy. Gdy peregrynacja miała dotrzeæ do Radomia, postanowiłem obraz wykra¶æ. Otrzymałem na to zgodê ks.
Prymasa Wyszyñskiego, który prosił, aby wtajemniczyæ w to wszystko jak najmniej osób. To była bardzo
skomplikowana operacja, musieli¶my zrobiæ dokładny wywiad, dorobiæ nawet klucz do krat. Pomagał mi ks.
Roman Siudek oraz dwie siostry z Mariówki: Maria Kordos i Helena Trentowska. Razem z ksiêdzem 13
czerwca 1972 r. wynie¶li¶my w tajemnicy obraz z Jasnej Góry, a siostry przewiozły go swoj± nys± do
Radomia, gdzie został ukryty na plebanii ko¶cioła mariackiego.
Ale po co była ta tajemnica? Nie lepiej było dogadaæ siê z paulinami i przy ich pomocy zabraæ po cichu
obraz?
- Ale wła¶nie chodziło o to, ¿e zakonnicy nie mogli o niczym wiedzieæ! Komuni¶ci zagrozili paulinom, ¿e
je¶li komu¶ wydadz± obraz, to zostan± zamkniête ich cztery domy w Polsce. Dlatego nie mogli¶my ich w to
wtajemniczyæ. Mimo zachowania tajemnicy i tak milicja podejrzewała mnie o dokonanie kradzie¿y, bo
ustalono po kilku dniach, ¿e byłem wtedy w klasztorze na Jasnej Górze. Nic mi jednak nie mogli udowodniæ,
choæ zostałem wezwany na przesłuchanie do prokuratury w Radomiu. Milicjanci nie odwa¿yli siê te¿ na
zrobienie rewizji na plebanii albo po prostu nie spodziewali siê, ¿e w tym miejscu mo¿e byæ ukryty obraz.
Poło¿yli¶my go zreszt± w pomieszczeniu na wêgiel, które nie było zamkniête. Po to, aby wła¶nie nikt nawet
nie pomy¶lał, ¿e mógł zostaæ tu ukryty.
Nie spotkały potem Ksiêdza represje?
- Nie, ale razem z ks. Prymasem, ks. kard. Wojtył± i innymi biskupami zastanawiali¶my siê, jak wszystko
zorganizowaæ, ¿eby władze znowu nie zabrały obrazu. Na własnych ramionach, w¶ród tysiêcy ludzi, przenie¶li
go z plebanii do ko¶cioła ksiê¿a biskupi. Ksi±dz kardynał Wyszyñski zachował siê jak m±¿ stanu. W piêknym
kazaniu powiedział, ¿e powrót obrazu na szlak nawiedzenia jest widomym znakiem normalizacji sytuacji w
Polsce. Było to bardzo celne stwierdzenie, bo Edwardowi Gierkowi bardzo na tej normalizacji wtedy zale¿ało.
Potem Prymas Tysi±clecia, gdy siê ¿egnali¶my, za¿artował, ¿e nigdy tak nie narozrabiał jak podczas tego
kazania.
Rok pó¼niej został Ksi±dz proboszczem parafii w Suchedniowie...
- Przez piêæ lat byłem tak naprawdê tylko administratorem parafii. Nie byłem bowiem przez ten czas
www.radiomaryja.pl
Strona 5/9
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sylkahaha.xlx.pl
  •  
    Copyright 2006 MySite. Designed by Web Page Templates