Uznański Sebastian - Żałując ...

Podstrony
 
Uznański Sebastian - Żałując za jutro(1),
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sebastian UznansKi
ZA JUTRO
Wydawnictwo Dolnośląskie
ŻAŁUJĄC
CC
Redakcja
Joanna Mika
Łukasz Orbitowski
Korektor
Krzysztof Wójcikiewicz
Redaktor techniczny
Jacek Sajdak
Pełna oferta Wydawnictwa Dolnośląskiego jest dostępna
w księgarni internetowej:
Dział Handlowy: tel. (071) 7859054; Promocja: (071) 7859050
Wrocław 2006
Wydawnictwo Dolnośląskie Sp. z o.o.
ul. Podwale 62
50-010 Wrocław
ISBN 83-7384-565-8
ISBN 978-83-7384-565-7
CzęJć pierwsza
Filozof w beczce
T
- Największe osiągnięcia każdej cywilizacji określane są poprzez
cele stawiane przez jej nosicieli. Mówicie, że umysł jest niczym, a sło-
wo nie ma siły sprawczej. Ale to umysł generuje cele, które pozwalają
potem przenosić góry - mówił Veraton. Siwowłosy scholasta historii
był tak stary, że w żadnej bazie danych nie zachowała się data jego
urodzin.
Historia. Nauka, która określa naszą tożsamość grupową. Odpo-
wiada na pytanie: kim byliśmy i jakie błędy popełnialiśmy? Jest opo-
wieścią o filogenezie, pamięcią rozwoju gatunku.
Wykładana przez głupców staje się apoteozą bohaterów, zakamu-
flowanym idolizmem, kompensującym braki współczesnych.
Veraton był znakomitym scholasta. Widział, jak żywe wydarzenia
wędrowały na kartki książek, by stać się faktami.
Nie, Zanael poprawił sam siebie. W historii nie ma czegoś takiego
jak fakt. Istnieje tylko interpretacja. To ona jest żywa. Fakt historycz-
ny nie istnieje niezależnie od obserwatora. To on go tworzy.
Nadawanie znaczenia jest największą zdolnością umysłu.
Dość metafizyki, pomyślał, skup się na treści wykładu.
Schola liczyła siedemnastu poszukiwaczy wiedzy. Siedzieli na le-
witujących krzesłach ułożonych w otwartą u góry półsferę. W cen-
trum stal scholasta. Ta siedemnastka to nie byle kto. Dzieci wielkich
tego świata. Każdy z nich miał ukryty przy ciele amulet ze srebrzy-
stym emblematem rodu, znakiem przynależności do kasty panów.
Najlepsza edukacja dla uprzywilejowanych.
5_
Zanael przyjrzał się amuletowi o rzekomo niezwykłych właściwo-
ściach. Naukowcy nasączyli go tajemniczą mocą, która trzymała z da-
la potwory z innego wszechświata.
Młody mężczyzna z czarnymi jak skrzydło nocy, póldlugimi wło-
sami miał ładną twarz o ostrych rysach. Oczy zdradzały inteligencję
i błyskotliwość umysłu, tęczówki lśniły niczym "szmaragdy. Luźne sza-
ty maskowały nienaturalną chudość. Kończyny wydawały się być
dłuższe niż w rzeczywistości.
-
...przykład: cywilizacja, która wierzy, że jest w centrum wszech-
świata. Jej dokonania są najdoskonalsze z możliwych. Poza terenem,
który zajmuje, nie ma nic wartościowego - mówił historyk. - Stworzy
swe największe dzieło, posłuszna tym podstawowym i niepodważal-
nym w jej obrębie zasadom. Co to będzie? Grupa? - zwrócił się z py-
taniem do słuchaczy.
-
Skoro jej dokonania są najdoskonalsze z możliwych, postęp nie
może się ujawnić. - Pryszczaty chłopak w okularach wysuną! nieco
swój fotel. - Gdy osiągnęło się stan ideału, nie można się rozwijać.
Więc może inhibitor postępu czy coś?
-
Rozumowanie pozornie poprawne - rzekł scholasta. - Ale za-
wiera jeden zasadniczy błąd. Klasa?
-
Nie można wynaleźć inhibitora czegoś, czego się z założenia nie wi-
dzi - dźwięcznym głosem rzekła Massea, nie ruszając fotela z miejsca.
Piękna, zawsze pewna siebie. Jej złote loki budziły zachwyt. Wydęła war-
gi i rzuciła pryszczatemu pogardliwe spojrzenie. Ten wycofał się. - Ta
cywilizacja nie zna pojęcia postępu i to jest dla niej czymś podstawowym.
-
Zgadza się. To cofa nas do pytania: co zatem mogła wytwo-
rzyć?
Zapadła cisza. Massea bawiła się ołówkiem. Zamyślona, obracała
jego koniuszek w wargach. Męska polowa klasy nie mogła przez to
myśleć o zadanym pytaniu.
- Ścianę.
- Słucham? - Scholasta spojrzał na Zanaela. - Mówiłeś coś?
Rozwiń, proszę, wypowiedź.
Grupa się zaśmiała. Kto by budował ścianę? Jakiś cholerny mu-
rarz, być może? Ale nie cała cywilizacja.
Niechętnie zbliżył krzesło.
-
Starałem się wejść w ich sposób rozumowania.
-
Doskonale, empatia jest znakomitym narzędziem poznania, pro-
szę dalej.
A co tam, niech się śmieją, pomyślał. Trzeba odpowiadać za swo-
je pomysły. Stoi za nimi zawsze część siebie. A siebie trzeba bronić
i szanować. Zawsze. Bo inaczej inni nie będą, a to już źle.
- Myślę, że skoro są środkiem wszechświata i otacza ich zbiór by-
tów o niższych właściwościach aksjologicznych, to jedynym sensow-
nym rozwiązaniem jest inhibitor dyfuzji. - Jego glos pewnie przeto-
czył się przez salę. Śmiechy i szepty umilkły. Cisza go onieśmieliła.
Zakończył, nieco dukając: - Najprostszym wyobrażeniem inhibitora
dyfuzji jest... no... ściana. Dlatego powiedziałem „ściana".
Resztka pewności siebie opuściła go.
- Pewnie wymyślili jakieś pole sitowe na granicy swego mocar-
stwa? - zaryzykował.
Scholasta niespodziewanie się uśmiechnął.
-
Poznajemy naszą zamierzchłą historię. Uczymy się o czasach
tak dawnych, że gdyby analizatory porównały materiał genetyczny nas
i praprzodków, nie stwierdziłyby zgodności gatunkowej. Odgadywa-
nie wydarzeń skrytych w mrokach dziejów wymaga wielkiej przenikli-
wości i mnóstwa szczęścia. Rzeczywiście, dobra robota.
-
Zbudowali graniczne pole siłowe? - zapytała Massea. Jeden zlo-
ty świderek opadł na jej gładki policzek.
-
Nie - odparł Veraton. - Ścianę.
Ktoś się zaśmiał niepewnie, ale zaraz umilkł. Scholasta rzadko
żartował.
- Zbudowali wielokilometrowy kompleks murów wzdłuż granic
swego cesarstwa.
ę
Dalej poszło szybko. Raz stworzony algorytm pozwalał z łatwością
odnaleźć odpowiedzi.
- Cywilizacja, dla której bogiem było słońce, zaś osiągnięciem in-
telektualnym matematyka, która pozwalała śledzić bieg gwiazd po
niebie, zbudowała... - Yeraton zawiesił głos.
7
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sylkahaha.xlx.pl
  •  
    Copyright 2006 MySite. Designed by Web Page Templates