Upadłe Anioły 06 - Rzeka ognia - ...

Podstrony
 
Upadłe Anioły 06 - Rzeka ognia - Putney Mary Jo, Romanse historyczne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mary Jo
Putney
Rzeka ognia
Przekład Alicja Skarbińska
Nota historyczna
Historia zawsze dostarcza nam wielu w
ą
tków i interesuj
ą
cych szczegółów Wellington
rzeczywi
ś
cie miał swych wywiadowców, którzy odwa
Ŝ
nie przemierzali Hiszpani
ę
, zbieraj
ą
c
wiadomo
ś
ci, współpracuj
ą
c z partyzantami i szkicuj
ą
c twierdze wroga. Losy kochanki
Kennetha oparłam na historii tragicznej
ś
mierci Juany, kochanki kapitana Colquhouna
Granta, najbardziej znanego spo
ś
ród wywiadowców.
Opis sukcesu Kennetha i Rebeki na ich pierwszej wystawie w Akademii Królewskiej oparłam
na losach dwóch młodych prerafaelitów, Johna Millaisa i Williama Holmana Hunta.
Pierwszy z nich miał lat dziewi
ę
tna
ś
cie, a drugi dwadzie
ś
cia jeden, pracowali nad swymi
obrazami bez przerwy i sko
ń
czyli na godzin
ę
przed ostatecznym terminem oddania
ich na
wystaw
ę
. Niew
ą
tpliwie płótna musiały by
ć
jeszcze mokre od farby. Tego roku obraz Hunta
przyj
ę
to, a Millaisa - odrzucono. Nast
ę
pnego roku obu artystom si
ę
poszcz
ęś
ciło i ich obrazy
wisiały obok siebie. Skoro udało si
ę
Huntowi i Millaisowi, dlaczego miało si
ę
nie uda
ć
Kennethowi i Rebece?
Swoich fikcyjnych bohaterów obdarzyłam mieszanin
ą
cech prawdziwych artystów. Sir
Anthony jest poł
ą
czeniem Jacques-Louisa Davida i sir Thomasa Lawrence'a. Rebeka ma by
ć
kobiec
ą
wersj
ą
malarza prerafaelity. Obrazy Kennetha s
ą
troch
ę
podobne do dzieł Goi , mo
Ŝ
e
z lekkim wpływem Theodore’a Gericaulta .
Oxford Dictionary of Arts
podaje,
Ŝ
e Gericault był
„pierwowzorem artysty romantycznego" i
Ŝ
e był „m
ę
ski i budz
ą
cy natchnienie". Czegó
Ŝ
wi
ę
cej oczekiwa
ć
od bohatera romansu
P
ROLOG
Sutterton Hall, Bedfordshire, Anglia
rok 1794
Chłopiec się zamyślił. Ręka, w której trzymał kawałek węgla, zastygła
nad papierem. Zaczął rysować kucyka bez większych wahań, ale teraz opadły go
wątpliwości. Co z nogami? Jak się poruszają, kiedy Albie biegnie kłusem?
Kenneth Wilding wyobraził sobie biegnącego kucyka, a potem z westchnieniem
satysfakcji znów pochylił się nad rysunkiem. Prawa przednia noga w ten sposób,
tylne nogi w ten.
Kiedy skończył, zaniósł obrazek matce, która w drugim końcu
dziecinnego pokoju kołysała do snu maleńką córeczkę. Kenneth wiedział, Ŝe
matka martwi się o dziecko, jednak gdy do niej podszedł, spojrzała na syna z
uśmiechem.
– Świetnie, Kenneth – powiedziała, oglądając rysunek. – To nie jest jakiś
tam koń, prawda? To Albie. – Chłopiec kiwnął głową, a matka mówiła dalej: –
Doskonałe podobieństwo. Wygląda tak, jakby miał za chwilę zeskoczyć z
papieru. Sama bym tego lepiej nie narysowała.
Pochwała była wielka, matka bowiem rysowała wspaniale. Kenneth
wrócił do szkicownika z uśmiechem zadowolenia. Zaczynał właśnie kolejny
portret Albiego, kiedy drzwi pokoju dziecinnego otworzyły się, wpuszczając
powiew zimnego powietrza. Chłopiec zacisnął palce na kawałku węgla na
widok ojca – postawnego, silnego męŜczyzny, równie mocno stojącego na ziemi
jak słynne dęby w Sutterton Hall.
Lord Kimball zmarszczył brwi.
– Mówiłem ci, Ŝebyś nie marnował czasu na rysowanie. Lepiej ucz się
łaciny, w przyszłym roku zaczynasz szkołę w Harrow.
– Kenneth skończył lekcję łaciny i powiedziałam mu, Ŝe moŜe trochę
porysować – powiedziała łagodnie matka. – Ma prawdziwy talent, Godfreyu.
Kiedy wyjedzie w wielką podróŜ, przywiezie wspaniałe pejzaŜe z kontynentu.
Lord Kimball prychnął lekcewaŜąco.
– Rysowanie jest dla panien. Panowie wynajmują artystów, Ŝeby im robili
szkice z podróŜy.
Pochwycił rysunek, zmiął gwałtownie i wrzucił do kominka.
– Chodź ze mną – rzucił rozkazująco. – Krowy zaczynają się cielić, a ty
ROLOG
jesteś juŜ dość duŜy, Ŝeby przy tym pomagać.
Kenneth odruchowo wydał z siebie okrzyk protestu, po czym zacisnął
zęby i posłusznie wstał. Pewnego dnia zostanie piątym wicehrabią Kimball i
będzie odpowiedzialny za wszystko. Musi znać kaŜdy zakątek majątku, tak jak
ojciec. Nic nie jest waŜniejsze od ziemi i ludzi. Nic.
Zanim jednak wyszedł za ojcem z pokoju, rzucił ostatnie tęskne
spojrzenie na zmieniający się w popiół rysunek.
1
Sutterton Hall rok 1817
Sytuacja była znacznie gorsza , niŜ się obawiał.
Z westchnieniem głębokiego zmęczenia Kenneth Wilding odsunął księgi
rachunkowe. Dziedzicząc majątek rodzinny, wiedział, Ŝe stanie przed
powaŜnymi problemami finansowymi. Miał jednak nadzieję, Ŝe lata cięŜkiej
pracy i wyrzeczeń wystarczą do utrzymania dziedzictwa. JakiŜ był naiwny!
Wstał zza biurka, podszedł do okna biblioteki i wyjrzał na łagodne zbocza
Sutterton. Piękno pejzaŜu raniło mu serce. Przez piętnaście lat marzył o
powrocie do domu. Nie spodziewał się, Ŝe na miejscu bogatych i Ŝyznych
niegdyś pól zastanie zachwaszczoną, leŜącą ugorem ziemię, Ŝe zwierzęta
gospodarskie dawno juŜ zostały sprzedane, Ŝeby zaspokoić zachcianki
podstarzałego męŜczyzny i jego kapryśnej, pozbawionej skrupułów młodej
Ŝony.
Walcząc z narastającym gniewem, usłyszał za sobą nierówne kroki i
stukanie laski. Przybrał spokojny wyraz twarzy i odwrócił się do siostry. Beth
była jedyną bliską mu osobą. Kochał ją, juŜ kiedy była małym chorowitym
dzieckiem. Nie umiał jednak z nią rozmawiać. Zbyt długo Ŝyli oddzielnie.
Miała, podobnie jak brat, ciemne włosy i szare oczy, ale delikatne, ładne
rysy nie przypominały jego posępnej, pokiereszowanej twarzy. Beth usiadła na
krześle i oparła dłonie na lasce. Wyglądała na więcej niŜ dwadzieścia trzy lata.
– Nie odezwałeś się do mnie, odkąd rano wyszedł doradca prawny. Czy
mam zadzwonić, Ŝeby przynieśli coś do jedzenia? Jest niezły pasztet w cieście.
– Dziękuję, ale przeglądanie rachunków pozbawiło mnie apetytu.
– Czy jest aŜ tak źle?
Kenneth odruchowo chciał powiedzieć coś uspokajającego, ale się
powstrzymał. Nie moŜna było uniknąć ponurej prawdy. Poza tym, mimo
delikatnego wyglądu, Beth była silną osobą. JuŜ jako dziecko pogodziła się z
własną ułomnością – wykręconą od urodzenia stopą, a jako młoda kobieta
umiała sobie radzić ze złośliwością rozpuszczonej, ekstrawaganckiej macochy.
– Jesteśmy całkowicie zrujnowani – stwierdził bez ogródek Kenneth. –
Ojciec, mieszkając w Londynie z drogą Hermioną, wyczerpał wszelkie zasoby
majątku i dług hipoteczny znacznie przekracza teraz wartość Sutterton.
Hermiona zagarnęła rodzinną biŜuterię i nie mamy Ŝadnych szans, aby ją
odzyskać. Musimy sprzedać majątek. Nie zostanie nam nic, przepadnie nawet
twój posag. Przypuszczalnie w ciągu kilku tygodni wyrzucą nas stąd
wierzyciele.
Beth zacisnęła palce na miedzianej gałce laski.
– Tego się właśnie obawiałam, choć miałam jeszcze nikłą nadzieję. –
Spróbowała się uśmiechnąć. – Zresztą nie zaleŜy mi na posagu; z natury jestem
starą panną.
– Bzdura. Gdyby ojciec i Hermiona nie trzymali cię na wsi, juŜ dawno
byłabyś męŜatką z dzieckiem przy piersi.
Natychmiast poŜałował swoich słów, widząc z wyrazu jej twarzy, jak
bardzo pragnęła tego, co prawdopodobnie nie było jej pisane.
Beth machnęła lekcewaŜąco ręką, jakby małŜeństwo i rodzina zupełnie jej
nie interesowały.
– Przykro mi, Kenneth. Usiłowałam zarządzać majątkiem, ale nie dałam
rady.
– Nie byłaś odpowiedzialna za Sutterton – stwierdził burkliwie Kenneth. –
Majątek naleŜał do ojca, a teraz jest mój. Przez nas poniosłaś straty.
– Nie obwiniaj siebie. To papa oŜenił się z kobietą, która mogłaby być
jego córką, i zmarnował pracę kilku pokoleń, aby zaspokoić wymagania
Hermiony. – Beth urwała, w jej oczach zabłysły łzy. – Czuję ulgę, Ŝe coś się
definitywnie wyjaśniło, choć... Choć będę tęskniła za Sutterton.
Kenneth poczuł się jeszcze gorzej.
– Powinienem był tu zostać, zamiast uciekać do armii. Gdybym był na
miejscu, moŜe udałoby mi się zapobiec najgorszym ekscesom.
– Wątpię. Papa był całkowicie zauroczony. Liczyły się tylko Ŝyczenia
Hermiony – stwierdziła sucho Beth. – Zwariowałbyś tutaj. Myślisz, Ŝe
zapomniałam o tych strasznych awanturach między tobą a papą, zanim
wyjechałeś?
Jej słowa przywołały wspomnienia z ostatnich dni Kennetha w Sutterton.
Beth miała rację, nie mógł wtedy zostać w domu. Chcąc o tym zapomnieć,
powiedział uspokajająco:
– Nie martw się, nie umrzemy z głodu. Mam trochę pieniędzy ze
sprzedaŜy patentu oficerskiego. To nam wystarczy, dopóki nie znajdę
odpowiedniej posady.
Kenneth rzucił okiem na wzgórza i przełknął ślinę, mając nadzieję, Ŝe na
jego twarzy nie maluje się ból.
– Idę teraz na spacer – dodał. – Dziś wieczorem, po kolacji, wspólnie coś
zaplanujemy. Mam nadzieję, Ŝe będziesz mogła zatrzymać rzeczy osobiste.
– Damy sobie radę – powiedziała Beth, wstając z krzesła. – Nie jestem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sylkahaha.xlx.pl
  •  
    Copyright 2006 MySite. Designed by Web Page Templates