Ucho od śledzia - Hanna Ożogowska

Podstrony
 
Ucho od śledzia - Hanna Ożogowska, Dla dzieci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->© Copyright by Instytut Wydawniczy „Nasza Księgarnia"Warszawa 1964CIP ― Biblioteka NarodowaOżogowska HannaUcho od śledzia / Hanna Ożogowska ; [il. Gwidon Miklaszewski] ―[Wyd. 9]. ― Warszawa : „Nasza Księgarnia", 19881Tu właśnie, pod skarpą, stał kiedyś duży, ładny dom. Ale tobyło dawno, przed wojną. Po wojnie zostały tylko nędzneresztki, ruina właściwie, i przechodzący Wybrzeżem Gdańskimludzie nie przypuszczaliby nawet, że dom jest zamieszkany,gdyby nie kilka oszklonych okien na pierwszym piętrze.Ktokolwiek je zauważył, a dojrzał jeszcze w jednym z nichkwitnące obficie różowe pelargonie, wzruszał ramionami imówił:— Trzeba odwagi, żeby tu mieszkać!Rzeczywiście. To, co zostało po okazałym niegdyś domu,budziło lęk. Strzaskane drugie i trzecie piętro, z wiszącymiwklęsło stropami, nasuwało obawę, że wszystko to runie zachwilę. Wypalony, okopcony parter straszył rozwaloną bramą,ział czarnymi otworami okien.Przed wojną ludzie żyli tu bardzo wygodnie. Duże mieszkaniena pierwszym piętrze ― cztery pokoje z kuchnią i służbówkązajmowali właściciele domu, państwo Szafrańcowie. A czego wtym mieszkaniu nie było! Do dziś pani Leontyna z największąprzyjemnością opowiada, jakie to meble, obrazy i różnedrogocenne przedmioty mieli u siebie.Tylko opowiadać może, bo po dawnej świetności nie zostałoprawie nic, jeżeli nie liczyć kilku bardzo zniszczonych mebli idużego, umieszczonego w przedpokoju lustra, tzw. trema.Jak się można domyślić, teraz w tym dużym mieszkaniuulokowałasięwiększailośćlokatorów.Pomimoodstraszającego wyglądu domu było ono ― jak to się mówi ―zagęszczone, co w zrujnowanej Warszawie nie dziwiło nikogo.I tylko w miarę upływu lat pięciu, dziesięciu, piętnastu, kiedyna Brzozowej i Bugaju ruszyły budowy, a wysoko na skarpiewyrosły staromiejskie domy, kiedy na drugim brzegu Wisłystanęły szeregiem wysokościowce Pragi II ― ten strzaskanydom wydawał się po prostu jakimś przeoczeniem.—Zamek podobno mają odbudowywać ― powiedział któregośdnia Piotrowski, patrząc przez kuchenne okno na dobrzestąd widoczny, stromo sterczący kawał zamkowych ruin.— A to pięknie! ― oświadczyła zgryźliwie Szafrań-cowa. ―Zamiast żeby o ludziach pomyśleć, to ― Zamek! Komu to dziśpotrzebne? Ale takie już czasy okropne: ty, człowieku, giń,przepadnij! Za to na Zamek będziesz sobie mógł popatrzeć!O, mnie się to nie podoba.— Chyba niezupełnie jest tak, jak pani mówi ― powiedziałostrożnie Piotrowski, który nie lubił się sprzeczać z paniąLeontyną. ― Czy nie pomyślano najpierw o ludziach? Ile tonowych, pięknych domów już stoi, gdzie by się nie obejrzeć.— A nasz? To już do śmierci mamy w tej ruinie i w tym tłokumieszkać? ― upierała się Szafrańcowa.— Dobrze pani wie, że ta ruina na rozbiórkę przeznaczona.Przeniosą nas do innego domu prędzej, niż odbudują Zamek.To przecież ogromna i nie na jeden rok zaprojektowana robota.— Przeniosą ― powtórzyła z goryczą w głosie Szaf-rańcowa ― ale gdzie? O, wcale, wcale mi się to nie podoba!Już nigdy nie będę miała tak pięknego mieszkania, jak tu,przed wojną...Pewnej niedzieli przed południem pulchna i okrągła paniAniela rada, że nie ma dziś dyżuru w szpitalu, obierała wewspólnej kuchni włoszczyznę na obiad i powoli mówiła doSzafrańcowej, pilnującej imbryka z wodą:— Spokój dla zdrowia najważniejszy. A tu, widzę, spokojucoraz mniej. Chociaż pamięta pani, że na początku...— Co tam początek wspominać! ― odpowiedziała z przekąsempani Szafrańcowa. ― Nawet by mi na myśl wtedy nie przyszło,że we własnym domu, we własnym mieszkaniu ― sprawęwłasności podkreślała mocno ― będę się czuła jaksublokatorka, która przeszkadza, zawadza, której by się inniradzi pozbyć...― E, to już nieprawda, droga pani Leontyno. Każdy pamięta,że w ciężkich chwilach przez państwa został przygarnięty. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sylkahaha.xlx.pl
  •  
    Copyright © 2006 MySite. Designed by Web Page Templates