|
Podstrony |
|
|
- Index
- Tołkacz Lech - Infrastruktura transportu wodnego. Tom 1. Infrastruktura Transportu śródlądowego, 01. LOGISTYKA - dla potrzebujących, 01. MATERIAŁY AUTORSKIE - literatura-artykuły-prezentacje
- Tom Brown jr. - Friedvolle Krieger der Wildnis, Mega Survival E-Book, Survival
- Tom Clancy's Rainbow Six Vegas 2 - Prima Official Game Guide XBOX360 PS3 PC(1), Poradniki Do Gier !
- Tom Clancys Rainbow Six Rogue Spear Platinum Edition Prima Official eGuide(1), Poradniki Do Gier !
- Tom Clancys Rainbow Six Rogue Spear Black Thorn Prima Official eGuide(1), Poradniki Do Gier !
- Tom Clancy's Ghost Recon Advanced Warfighter - Prima Official Game Guide(1), Poradniki Do Gier !
- Tom Clancys Splinter Cell Pandora Tomorrow Xbox Prima Official eGuide(1), Poradniki Do Gier !
- Tom Mulholland zdrowe-myslenie.-jak-przekuwac-porazki-w-sukcesy-i-zarabiac-na-tym-miliony full, ebooki
- Tom Clancys Rainbow Six Raven Shield Prima Official eGuide(1), Poradniki Do Gier !
- Tom Clancys Rainbow Six Lockdown PC Prima Official eGuide(1), Poradniki Do Gier !
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tutakeja.pev.pl
|
|
|
|
|
Tom 1 - Igraszki - Palmer Diana, BALOGH MARY, ALEXANDER MEG, BASSO ADRIENNE, CAMP CANDSACE, CATHERINE COULTER, ... |
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] DIANA Palmer IGRASZKI PrzełoŜyła AnnaMackiewicz 1 Rozdziałpierwszy Nadworzepadałdeszcz.AbbySummerzsunęłazramionbeŜowytrencz;namiękkimdywanieprzy jejbiurkupojawiłysięmalutkiekałuŜe.Zdjęłazgłowykapeluszzmałymrondem,ukazującgęste splotysrebrnychwłosów.Nawetprzemoczona,miaławsobiegracjęiszyk,któreprzyciągałyoko. Dwudziestosześcioletnia kobieta wyglądała o parę lat młodziej ze swą szczupłą budową ciała i delikatnymirysamitwarzy. Powiesiła płaszcz na wieszaku, ukazując długie palce i starannie wypielęgnowane paznokcie. Ciemnozielone oczy patrzyły ze spokojem i lekkim chłodem taką Abby Summer widziało otoczenie. Znana była w biurze prawnym McCalluma, Dopplera, Hedelwhite'a i Smitha ze swej pogodyispokoju,którezachowywaławnajbardziejnawetnerwowychsytuacjach.Odrokubyła sekretarkąGreysonaMcCallumaianirazuniestraciłapanowanianadsobą,niepodniosłagłosu,nie wybuchnęła płaczem, a przede wszystkim nie rzuciła jeszcze pracy. A to było znakiem niewątpliwegoheroizmuGreysonMcCallummiałustalonąopinięiniebyłatozcałąpewnością opiniaczłowiekaspokojnegoiopanowanego. McCallumistarypanDopplerbyligłównymiosobamiwfirmie.DickHedelwhiteoddawnajuŜnie Ŝył,alejegonazwiskopozostałownazwiefirmynaznakszacunkuipamięci.JerrySmithpracował tuodniedawna.AbbyiJanDickinsonprowadziłysekretariat,aledoAbbynaleŜałaobsługajaskini lwa, jak nazywano gabinet McCalluma. Był on znanym w całym kraju prawnikiem, jego sława przyciągała klientów aŜ z Nowego Jorku, podczas gdy Doppler i Smith specjalizowali się raczej wsprawachrozwodowychicywilnych.TakwięcJanmiałałatwiejszyŜywot:pracowaładladwóch spokojnych, cierpliwych szefów. Nikt i nigdy nie ośmieliłby się przypisać tych dwóch cech McCallumowi. Abbyzdjęłapokrywęzelektrycznejmaszynydopisaniaisięgnęładośrodkowejszufladyposwój terminarz.Nieznalazłagozajrzałagłębiejiotworzyłaszerokooczyzezdumienia.PrzecieŜzawsze tambył! Przeszukałasąsiedniąszufladę,aŜwkońcuzauwaŜyłagoleŜałnapudełkuzkalką.Niebyłoto jego właściwe miejsce, a w dodatku Abby nie mogła sobie przypomnieć, czy w piątek przed wyjściempołoŜyłagowłaśnietam. Otworzyła kalendarz na poniedziałku i szybko przebiegła wzrokiem znajome nazwiska, aŜ spostrzegłaczarnygryzmoł,odbijającysięnatlejejschludnych,drobnychliter.Nagodzinęczwartą popołudniuwpisałjakieśnazwiskoszef,McCallum.Abbypoczuła,jakkrewuderzajejdogłowy. DrŜącą ręką rzuciła czarny notes na lśniącą powierzchnię biurka. Otworzyła go i spojrzała raz jeszcze,czującjednocześnieprzypływpaniki,któranakazywałajejczymprędzejwybieczbiura. RobertC.Dalton,16.00,RobertC.Daltonliterywobłąkanymtańcuskakałyjejprzedoczami. Oczywiście, nazwisko Dalton nie było w Atlancie rzadkością. W ksiąŜce telefonicznej moŜna by znaleźćmnóstwoosóbotymnazwisku.AleAbbybyłapewna,mogłabysięzałoŜyćotygodniową pensję, Ŝe ten Robert C. Dalton pochodzi z Charlestonu i Ŝe jest męŜem spadkobierczyni stoczniowegoimperium.AbbywiedziałarównieŜ,Ŝemusiznaleźćsposób,abyopuścićbiuroprzed czwartąpopołudniu. Byłatakzaabsorbowanamyślami,Ŝenieusłyszaładzwonkatelefonuwewnętrznego.Dopierodrugi dzwonekwyrwałjązzamyślenia;przycisnęłaguzikdrŜącympalcem. - Tak,słuchamodezwałasięcicho. - Przynieśnotatnikusłyszałaszorstki,donośnygłos. AutomatyczniesięgnęłapoduŜyblokiołówekizerwałasięnanogi.Tobyłtydzień,wktórym odbywałysięprocesysądowe,McCallummiałpierwsząsprawędziśo9.30.ByłajuŜprawie9.00. Dotarciedosąduzajmiemudziesięćminutpięć,jeślipojedzieszybkimjakbłyskawicaPorchei teraz,wostatniejchwilistwierdził,Ŝechciałbycośdodaćdoswojejpetycjisądowej.Zanimjej podyktujetekst,zostaniemniejniŜpięćminutnanapisanietegonamaszynie,z kopiami,bez Ŝadnegobłędutak,jakszefsobieŜyczy.Podchodzącdodrzwijegogabinetuwiedziała,Ŝenie zdołategozrobićwtymstanie. 2 UsiądźburknąłMcCallum,niepodnoszącwzrokuznadkartki,którąwłaśnieczytał. Abbyusiadłasadowiącsięzwdziękiemnabrzegujednegozbrązowychkrzesełizatrzymaławzrok na jego szerokich ramionach i mocnych, grubych palcach, które trzymały jakieś pismo. Robił wraŜenieraczejzawodowegozapaśnika,niŜznanegoprawnika.Nietylkodlatego,Ŝebyłwysokii mocnozbudowany.PotrafiłuŜywaćsłówduŜoefektywniejniŜsiłyfizycznej.Abbywidziałakiedyś wsądzie,jakdoprowadziłdorosłegomęŜczyznę,świadkawprocesie,dołez.Byłwstaniezmiękczyć najtwardszegoosobnika,uŜywającswojegogłębokiego,matowegogłosu. Niewątpliwiehamowałswojeagresywneinstynktywobecnościkobiet,ajegobiurobyłoichpełne.I wszystkiewjakiśsposóbdosiebiepodobne:doświadczone,dojrzałe,wysokiebrunetki,zdolnei lekko znudzone. Kobiety zombie mówiła o nich Abby, gdy miała chęć poprawić sobie samopoczucie. Ich rozmowy zdawały się dotyczyć wyłącznie najnowszych perfum i ostatniego podarunkuodszefa.Wszystkiepłaszczyłysięprzednim,aleŜadnanieprzetrwaładłuŜej,niŜparę tygodni.Onzaś,mimoswoichczterdziestulat,byłwciąŜkawaleremiwcaleniespieszyłsięze zmianąstanucywilnego. Przyglądaszmisię?spytałszorstko,jegodziwne,blade,szareoczynaglechwyciłyjejwzrokw kleszcze. Ledwopowstrzymałasię,Ŝebymunieodpyskować,Ŝtrudemzachowałaspokój.Trzymałaswoją Ŝywąosobowośćwścisłychryzach,chowałająpodprostym,szarymkostiumemiokularami,które wcale nie musiała nosić. Dzięki takiemu wyglądowi dostała posadę. „W Ŝadnym wypadku nie moŜesz wyglądać jak kobieta sukcesu, ale teŜ nie jak cieplarniany kwiat" ostrzegła ją jej przyjaciółkaJan,gdyprzyszławsprawiepracy.TylkokobietyMcCallumamogłybyćpełnekolorui Ŝycia.Osobasiedzącazaklawiaturąmaszynydopisanianiepowinnasięzanadtoodcinaćodtła ściany,którąmazaplecami;jejobowiązkiemjestdziałaćnaszefakojąco.TakwięcAbbyprzybrała swojągarderobęi(osobowość)wstonowanebarwy,dolamusaodkładającwdzięk,dziękiktóremu stałasięniezłądziennikarką,ispokojniezaczęłanowąpracę.Prawienigdynietęskniłazastarym Ŝyciem,zadreszczykiememocjitowarzyszącymdziennikarstwu.Prawienigdy. TakiepanodnosiwraŜenie,panieMcCallum?spytałazuprzejmymuśmiechem. Przymknął oczy i przyglądał się jej świdrującym spojrzeniem, które zdawało się sięgać do najgłębszych miejsc jej duszy, do sekretnych zakątków zamkniętych przed dostępem światła dziennego. Starannie,bezsłowa,wyrwałŜółtąkartkęzleŜącegoprzednimnotatnikaipchnąłjąprzezbiurko. Przepisztonamaszynierzuciłszorstko.–PotemzadzwońdopannyNichols,dojejmieszkania ipowiedz,Ŝejutroosiódmejwieczoremprzyjadęponiąnabalet. „Bezemnie, Greysonie McCallum,niebyłbyś wstanienawet romansować" pomyślała. To ona wysyłałakobietomszefakwiatyisłodycze,ugłaskiwałaje,gdyzapomniałospotkaniach,łagodnie wypraszałajezbiura,gdynadchodziły,aonbyłzajęty... - Tak,proszępanapotwierdziła,stawiającwnotesiemałyznaczek. - Zadzwońjeszczedomojegobrataipowiedzmu,ŜebyodwołałswójlotdoParyŜadodałponuro. –NiechsięniewaŜy,powtarzam,niechsięniewaŜyodwozićtejfrancuskiejdziwkidodomu.Acha, ijeszczejedno:zadzwońdomojejmatkiipowiedz,Ŝejeślionnieposłucha,utnęmugłowę. „Nieprzyjemna sprawa" westchnęła, robiąc kolejną notkę. „Nickowi się to nie spodoba". Był rzeczywiściezakochanywColetteiniewątpiła,Ŝepostąpitak,jakbędzieuwaŜałzastosowne, niezaleŜnieodnerwowychpogróŜekGreysona.WiedziałateŜ,ŜepaniMcCallumnieprzestraszysię tej wiadomości kochała młodszego syna do szaleństwa, a wybuchami starszego niezbyt się przejmowała.Przynimnicniemówiła,alegdytylkozniknął,narzekałananiegonarzekałairobiła swoje. - Niepochwalasztego,prawda?spytałnagle. Podskoczyła,zaskoczonapytaniem. - Dlaczego...ja... 3 - Nieuśmiechajsiędomnietaksłodkowarknął.Itakwiem,comyślisz,pannoSummer.Alenie potrzebujętwojejakceptacji,ajedyniewspółpracy. „I ślepego posłuszeństwa, tak? pomyślała, starając się ukryć buntownicze błyski w zielonych oczach. Onmadwadzieściapięćlatprzypomniałamu. Dwadzieściapięć,tak?Więcjestdorosłyiodpowiedzialny?Toczemuzadajesięztakąkobietą? Odchyliłsiędotyłu,podniósłręceipalcamizaczesałgrzywkę.Białakoszulanapięłasięnaszerokiej piersiirozchyliłazmysłowo,ukazującgrube,czarnewłosyporastająceumięśnionąklatkępiersiową. Dodiabła,pannoSummer,nieznałaśchybawŜyciuzbytwielumęŜczyzn,skorouwaŜaszmojego bratazaodpowiedziałnego. TenwybuchagresywnejmęskościzaniepokoiłAbbyiwzbudziłjejnieufność.Szefnigdysiędoniej niezalecałpowaŜnie,choćmiaławraŜenie,Ŝeczasemprzychodziłomutodogłowy.Rozmyślnie robiła z siebie szarą myszkę. McCallum był typem męŜczyzny, w którym Ŝadna kobieta przy zdrowychzmysłachnieulokowałabyswychuczuć.Byłzbytarogancki,zbytniezaleŜny,izabardzo lubiłróŜnorodność.Jedyne,comógłzaoferować,tokrótkiromans,aAbbywcaleniemiałaochoty angaŜowaćsięwtakizwiązek.Pomimokrótkiego,nieszczęśliwegomałŜeństwabyłanaderskromna i opanowana, jak na kobietę w swoim wieku, co w nowoczesnym świecie sprawiało wraŜenie anachroniczności.Razsparzyłasięboleśnieiterazlękałasięmiłosnychuniesień. Pytamcię:czysądzisz,ŜeNickjestodpowiedzialny? powtórzył, wysuwając się do przodu i opierającłokcienabiurku.Przyglądałsięjejbłyszczącymioczamispodobfitychbrwi.Co,udiabła, sięztobądzisiajdzieje? Spojrzałanajpierwnaniego,apotemnaswójnotatnik.„NocóŜpomyślałaalbomupowiem," albobędęmusiałastąduciec". - Wpańskimkalendarzujestspotkanie,któreniejazapisałamodezwałasięspokojnie,mając nadzieję,Ŝewszystkowyjaśnisiępojejmyśli,iŜeniepotrzebniesiębała. - NaBoga,czypotrzebujętwojegopozwolenianato,Ŝebysięzkimśumówić?spytałzezłym błyskiemwoku. - Och,nie,nietomiałamnamyśli–odpowiedziałaprędko.BezradnierozłoŜyłaręce.Chodzio to...panieMcCallum,czypanDalton...Jawiem,Ŝetoniemojasprawa,aleczyRobertDalton pochodzizCharlestonu? Dziwnycieńprzebiegłprzezjegotwarz.ZłowieszczozmruŜyłoczy. Tak,BobDaltonpochodzizCharlestonu.Czemupytasz?Znaszgo?Skąd? Powinna się była domyśleć. Powinna była pociągnąć za język starego pana Dopplera, był tak roztargniony, Ŝe nawet nie spytałby, czemu ją to interesuje. Ale kiedy McCallum pytał, musiał uzyskać odpowiedź. Widziała to w jego napiętej twarzy, w jego śmiałym, niemal aroganckim wzroku. Jestdziesięćpodziewiątejprzypomniałamu.Klientczeka... MoŜesobiepoczekać,sędziamoŜeprzełoŜyćrozprawę,alboJerrymoŜemniezastąpić.Jedno jestpewne:nieopuścisztegobiura,dopókinieodpowiesz.Zkieszenikoszuliwyjąłpapierosai zapaliłgo,przyciągającdosiebiepopielnicę.Odchyliłsiędotyłu.Nowięc? - Toniepana... - Zatrudniłemcięprzypomniał.MimoŜemiałemzastrzeŜenia.Jeślisądzisz,Ŝeprzekonuje mniemaska,jakąnosisz,tosięmylisz.Jesteśdziśczymśwstrząśnięta,pannoSummer,jeszcze ciętakiejniewidziałemi,oilesięniemylę,powodemjestBobDalton.Powiedzmi,Abby,bo zadzwoniędoDaltonaijegospytam. - Czyonjestpanaprzyjacielem?spytałacicho. 4 - Poniekądprzytaknął.Jegosrebrneoczyzwęziłysię.Chodźtu,powiedzmi... Dumnieuniosłatwarz,starającsięwszelkimisiłamipowstrzymaćdrŜeniedolnejwargi. JegoŜonanakryłanaswłóŜkurzekłapewnie,patrzącjakbrwiunosząsięzezdumienia.– Wyrzuciłamniezpracy,wyjechałamzCharleston,boniemogłamtamwytrzymać... Wpatrywałsięwniąprzezkilkasekund,aŜspytał: - Kiedy? - Ponad rok temu odparła głucho. Byłam wtedy asystentką redaktora naczelnego popołudniówki. Przezchwilępanowałacisza,aŜnagleMcCallumpodniósłsłuchawkęiwykręciłnumer.JuŜpo chwilirozmawiałzeswymmłodszymkolegą,proszącgo,abyprzejąłsprawę.Szybkoudzieliłmu wskazówek. Zbierajsięszybkoiwychodź,masztylkopiętnaścieminut!rzuciłsłuchawkę. Przezkilkasekundpatrzyłnaniąwmilczeniu,głębokozaciągającsiępapierosem. Byłaśwnimzakochana?spytał. Drgnęła. - Myślałam,Ŝetak.Omalnieumarłam,kiedyjegoŜonaotworzyładrzwi.Weszła,zbladłaizaczęła wykrzykiwaćstraszneświństwapodwpływemtegostrasznegowspomnieniaprzymknęłaoczy. - CozrobiłDalton? Pytaniezabolało,przywodzącjejnamyślogromponiŜenia,jakiewtedyprzeŜyła. - Powiedziałjej,Ŝetojagouwiodłamodpowiedziała,uśmiechającsięgorzko.JegoŜonamiała pieniądze, gdyby się rozwiódł, straciłby wszystko, a ja nie byłam tego warta. Wyjechałam z Charlestonu,aonutrzymałswójstanposiadania. - Wiedziałaś,ŜejestŜonaty?spytał,awjegooczachzalśniłdziwnybłysk,któregoniemogła rozszyfrować. - Tak,wiedziałamroześmiałasię,alebyłtośmiechbezwesołości.Ale,odziwo,niesprawiałomi toróŜnicy.Zabardzogokochałam,Ŝebyzwracaćnatouwagę.Aoncochwilęwspominał,Ŝejego małŜeństwojestnieudaneiŜechcesięrozwieść.Chciałammuwierzyć.Niewiedziałamjeszcze,Ŝeto niebezpieczniechciećczegośzabardzo. Coczujeszdoniegoteraz?spytałcicho. Ichoczyspotkałysię. - Niewiem.Niewidziałamgoodtamtejpory.Iniechcęgowidzieć.Bojęsiętegowyszeptała. Bałasię,Ŝetojeszczenieminęło,Ŝekiedyonsięuśmiechnieizacznieprzepraszać,uwierzymu,bo chceuwierzyć. - OdkądwyjechałamzCharlestonu,nawetsięznikimnieumówiłamciągnęła. - Wiem odpowiedział i było w jego głosie coś, co ją zakłopotało. Nie powinnaś czuć się zmieszana,pannoSummer,znamludziiumiemczytaćwichduszach.Oddnia,wktórymweszłaś domojegobiuraprzywdziałaśpancerzimuszęprzyznać,Ŝebardzomnietozmyliło. Niechciałamsięwnicwplątać,wŜadenromanspowiedziała,pragnąc,Ŝebyzrozumiał.Nagle stałosiędlaniejwaŜne,Ŝebyonzrozumiał,ŜeboisięDaltona,alerównieŜ,Ŝenigdynieoddałamu siędokońca.śonaRobertawtargnęławsamąporę.AlewzrokMcCallumapowędrowałwstronę drzwi. - Wejdź,Jerryodezwałsię,zapraszającwysokiego,jasnowłosegomęŜczyznędobiura.Proszę 5
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plsylkahaha.xlx.pl
|
|
|