|
Podstrony |
|
|
- Index
- Tonya Wood (Ryanne Corey) - Sekret milionera, Książki - ebook, ● Harlequin Gorący Romans Duo
- Trevelyan George Macaulay - Historia Anglii, LITERATURA FAKTU - j. polski
- Tytus Liwiusz - Dzieje Rzymu od zalozenia miasta cz. 1(1), Źródła historyczne
- Unspeakable Histories Film and - Guynn, Books,
- Underground History of American Education, k E-booki
- Tori Carrington-Nic nie jest w porzadku, Książki, Romanse i Erotyki
- Tukidydes, Książki, historia
- Uwodzicielka - Laurens Stephanie, Romanse
- Trylogia norweska Ziemia kłamstw Raki pustelniki Na pastwiska zielone Radge Anne B, Powieści i opowiadania(1)
- Uwolnij mnie JULIE KENNER, Powieści i opowiadania(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- slaveofficial.keep.pl
|
|
|
|
|
Urocza i nieznośna - Long Julie Anne, Romanse historyczne |
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Julie Ann Long Urocza i niezno Ļ na Ta jest dla Ciebie, Melis 1 Co za ironia, pomy Ļ lała Sylvie. Wstr ħ tny statek kolebał si ħ i hu Ļ tał, a jej Ň oł Ģ dek robił salta w rytm przechyłów. A przecie Ň wła Ļ nie ruch był jej Ň ywiołem. Codziennie skakała i wykonywała piruety, nieomal Ň e fruwaj Ģ c w powietrzu. Ból mi ħĻ ni był niczym w porównaniu z perwersyjn Ģ rado Ļ ci Ģ , któr Ģ odczuwała, widz Ģ c zazdro Ļę innych tancerek eorps de battet monsieur Favre’a. Sylvie Lamoreux była prawdziw Ģ perł Ģ paryskiej Opery, obiektem po ŇĢ dania i zawi Ļ ci, uosobieniem pi ħ kna i wdzi ħ ku. Nie była przyzwyczajona do pozbywania si ħ zawarto Ļ ci Ň oł Ģ dka przez burt ħ statku. Potrafiła kontrolowa ę swoje ciało. Podczas ta ı ca to ona wydawała mu polecenia. Chocia Ň monsieur Favre te Ň miał co Ļ nieco Ļ do powiedzenia: - Sylvie, ju Ň ci mówiłem: jak motyl, a nie jak krowa. Spójrz na siebie! A Ň mi si ħ chce zarycze ę ! Albo: - Sylvie, masz drewniane r ħ ce. Podnie Ļ je o, tak... aha, wła Ļ nie tak, aniołku... Bajecznie. A wi ħ c nie myliłem si ħ , potrafisz ta ı czy ę . Oczywi Ļ cie troch ħ przesadzał; była przecie Ň najlepsz Ģ tancerk Ģ w zespole. To Favre pomógł jej zrobi ę wielk Ģ karier ħ . Pewno Ļę siebie uznała za najlepsz Ģ bro ı przeciwko sarkazmowi maestra. Wolałaby jednak mimo wszystko znosi ę kaprysy baletmistrza, ni Ň podskoki tego przekl ħ tego statku, który przebijał si ħ jak taran przez zwaliste fale kanału La Manche. Monsieur Favre nie b ħ dzie zachwycony, gdy si ħ dowie, Ň e znikn ħ ła. List, który miała w torebce, wyja Ļ niał bardzo niewiele. Mimo to jego tre Ļę sprawiła, Ň e Sylvie podj ħ ła decyzj ħ błyskawicznie: popłynie do Anglii. Przez dwa tygodnie snuła w tajemnicy plany podró Ň y, zraniona, w Ļ ciekła, pełna nadziei i podniecaj Ģ cej ciekawo Ļ ci. Nikomu si ħ nie zwierzała. Nic dziwnego, zwa Ň ywszy na powag ħ sprawy. A Ň dziw, Ň e kilka zda ı po angielsku mogło wywoła ę a Ň taki zam ħ t w jej Ň yciu. Nadawca zacz Ģ ł list od przeprosin; sumitował si ħ , ze po raz kolejny niepokoi Claude. „Po raz kolejny!" Gniew ogarniał Sylvie, ilekro ę przypominała sobie te słowa. A zatem nie był to pierwszy list. Pro Ļ b ħ o informacje na temat młodej kobiety imieniem Sylvie uzasadniało wyznanie: „prawdopodobnie jest ona moj Ģ siostr Ģ ". Podpisała si ħ pod tym Susannah Whitelaw, lady Grantham. „Moja siostra..." Sylvie nie s Ģ dziła, Ň e kiedykolwiek postawi te dwa słowa jedno obok drugiego. Ten list oznaczał dla niej przeszło Ļę , o której nic nie wiedziała, przyszło Ļę , o jakiej nie marzyła, tajemnice, jakie tylko podejrzewała. Claude powiedziała, Ň e rodzice Sylvie nie Ň yj Ģ , niech Bóg ma ich w swojej wiecznej opiece. Traktowała j Ģ jak własn Ģ córk ħ . Gdyby nie to, Ň e pojechała na wakacje, jak co roku o tej porze, Ň egnaj Ģ c Sylvie pocałunkiem w oba policzki i prosz Ģ c o opiek ħ nad papug Ģ imieniem Guillaume, dziewczyna by ę mo Ň e nigdy nie zobaczyłaby tego listu. Guillaume został pod opiek Ģ gospodyni i nic groziło mu nic poza nud Ģ - ptak znał o dwa j ħ zyki wi ħ cej ni Ň ta Ň yczliwa kobiecina. I o dwa j ħ zyki mniej ni Ň Etienne. Etienne. My Ļ li Sylvie natychmiast oddaliły si ħ od tego m ħŇ czyzny, jak sparzone Ň ywym ogniem. A potem powróciły, pełne winy. Etienne był szczodry, zarówno w uczuciach, jak i w podarkach. Potrafił flirtowa ę tak, jak potrafi Ģ tylko spadkobiercy wielu pokole ı arystokratów, m ħŇ czyzna pewny siebie i wspaniałomy Ļ lny, konsekwentny w działaniu, zawsze osi Ģ gał zamierzony cci. Składał obietnice, które uderzały do głowy jak wino, obietnice, w które ledwie ĺ miała wierzy ę , bo upajały wizj Ģ Ň ycia, o jakim marzyła i na jakie chciała zapracowa ę w balecie. Ale usposobienie miał zagadkowe... Nigdy, przenigdy go nic zrozumie. Siła ekspresji jej burzliwej natury przypominała ognie sztuczne: zapłon, efektowny wybuch i cisza. On był zimny, cierpliwy i bezlitosny. Czekał. Planował. A jego wyrafinowana zemsta spadała nieuchronnie, jak zasłu Ň ona kara. Ostatni raz widziała Etienne'a w mi ħ kkim Ļ wietle przed Ļ witu. Spał odwrócony do niej plecami, osłoniwszy głow ħ ramieniem. Poło Ň yła mu na poduszce list, w którym przepraszała za odej Ļ cie i obiecywała rychłe spotkanie. Kochał j Ģ , to prawda. Ale miłosne wyznania przychodziły mu z tak Ģ łatwo Ļ ci Ģ ... Dobrze wiedziała Ň e próbowałby nie dopu Ļ ci ę do wyjazdu z Pary Ň a, wiedziała te Ň , Ň e na pewno b ħ dzie jej szukał i nie da si ħ ponie Ļę emocjom - z wyrachowaniem wybierze moment, Ň eby si ħ odegra ę . Teraz musiała zrobi ę wszystko, by Etienne odnalazł j Ģ dopiero wtedy, gdy ona dowie si ħ ju Ň tego, czego powinna si ħ dowiedzie ę . Pasa Ň erowie zacz ħ li schodzi ę ze statku i Sylvie wreszcie mogła postawi ę stop ħ na angielskiej ziemi. Była z siebie dumna. Udało jej si ħ dotrze ę a Ň tak daleko bez niczyjej pomocy. Ci Ģ gle jeszcze odczuwała skutki morskiej podró Ň y. Barwy, ruch i kolory napływały i oddalały si ħ falami; widziała tłum robotników portowych, którzy rozładowywali statek, jasne poranne sło ı ce na bł ħ kitnym niebie, odbijaj Ģ ce si ħ w wodzie, i srebrzystobiałe mewy, zataczaj Ģ ce kr ħ gi w powietrzu. Ani jedna chmurka nie łagodziła bezlitosnego blasku sło ı ca. Sylvie gł ħ boko wci Ģ gn ħ ła pierwszy haust prawdziwego angielskiego powietrza. Było gor Ģ ce, przesi Ģ kni ħ te odorem portu i tylko wzmogło mdło Ļ ci. No có Ň , jako Ļ sobie z tym poradzi. W ko ı cu zmusi Ň oł Ģ dek do posłusze ı stwa. Zawsze potrafiła podporz Ģ dkowa ę ciało swojej Ň elaznej woli. Kiwn ħ ła głow Ģ tragarzowi, który zniósł jej baga Ň na brzeg, i zacz ħ ła si ħ energicznie rozgl Ģ da ę za dyli Ň ansem, chc Ģ c jecha ę do Londynu. Pierwszy raz w Ň yciu podró Ň owała samotnie. Ale pozbyła si ħ ju Ň niepokoju i czuła coraz pewniej. Nie została rozpoznana, a jej angielszczyzna okazała si ħ wystarczaj Ģ co dobra. Nie była przecie Ň dzieckiem, które potrzebuje pieszczot czy m ħ skiej opieki. Poza tym po Pary Ň u, który był równic skomplikowany, pi ħ kny i trudny jak balet, Ň adne inne miasto nie budziło w niej l ħ ku. W gruncie rzeczy niewiele si ħ od siebie ró Ň niły. Podniosła wzrok i zobaczyła w dumie jego plecy; bez trudu rozpoznała te szerokie ramiona. Etienne! Ogarn ħ ła j Ģ zimna fala strachu, granicz Ģ cego z panik Ģ . To niemo Ň liwe. Jeszcze nie teraz. Za wcze Ļ nie, mówiła sobie w duchu. Była jednak przygotowana na takie ryzyko. Obróciła si ħ na pi ħ cie, zobaczyła dyli Ň ans i błyskawicznie podj ħ ła decyzj ħ . Tom Shaughnessy w samotno Ļ ci przezywał kolejny nieudany wyjazd do Kentu. Nagle jaka Ļ kobieta wskoczyła mu na kolana, obj ħ ła go za szyj ħ i przywarła do niego całym ciałem. - Co u licha... - Podniósł r ħ ce, aby wyrwa ę si ħ z jej obj ħę . - Cicho - szepn ħ ła gor Ģ czkowo. - Błagam pana. Do powozu zajrzał m ħŇ czyzna. - Bardzo przepraszam. - Cofn Ģ ł głow ħ po Ļ piesznie i znikn Ģ ł. Kobieta na kolanach Toma znieruchomiała; słyszał jej urywany oddech. Dłu Ň sz Ģ chwil ħ Ň adne z nich nawet nic drgn ħ ło. Szelest ciemnego jedwabiu sukni, dotyk szczupłego, silnego ciała, korzenno-waniliowo-ró Ň any aromat i cała ta... kobieco Ļę podra Ň niły zmysły Toma. Zakr ħ ciło mu si ħ w głowie. Był zaskoczony, ale bynajmniej nie nieprzyjemnie. Najwyra Ņ niej zdecydowała, Ň e ju Ň jest bezpieczna, odsun ħ ła si ħ i przesiadł? na siedzenie po drugiej stronie, jak najdalej od niego. - A ja wła Ļ nie si ħ zacz Ģ łem przyzwyczaja ę do pani obecno Ļ ci, madame - zacz Ģ ł Tom. Pochylił si ħ i lekko dotkn Ģ ł jej ramienia. - Pozwoli pani, Ň e si ħ przedsta... Au! Gwałtownie cofn Ģ ł r ħ k ħ . Do diabła! Co ona...?! Powiódł wzrokiem za jej spojrzeniem, utkwionym w jego krocze. W dłoni, okrytej eleganck Ģ r ħ kawiczk Ģ , tkwiło... Co takiego?! Szydełko?! Rzeczywi Ļ cie! Ta wied Ņ ma wła Ļ nie ukłuła go przekl ħ tym szydełkiem. Nie na tyle mocno, Ň eby zrani ę co Ļ poza jego m ħ sk Ģ dum Ģ . Ale wystarczaj Ģ co, Ň eby, no... osi Ģ gn Ģę cel. - Przepraszam, Ň e pana nadziałam, ale nie mog ħ pozwoli ę , Ň eby pan mnie dotykał - odezwała si ħ łagodnym, powa Ň nym tonem dobrze wychowanej osoby. W głosie dało si ħ wyczu ę leciutkie dr Ň enie. To absurdalne, ale nie mógł oprze ę si ħ wra Ň eniu, Ň e naprawd ħ jest jej przykro. Zmierzył j Ģ gniewnym spojrzeniem. - Przeprasza mnie pani, Ň e mnie pani nadzia... Aha! - mówił, ochłon Ģ wszy nieco z oszołomienia. - Chciała pani powiedzie ę „ukłuła”. Przeprasza mnie pani, Ň e mnie pani ukłuła?! - Tak! - odparła niemal z wdzi ħ czno Ļ ci Ģ , jakby podsun Ģ ł jej jakie Ļ u Ň yteczne słowo. - Przepraszam, Ň e pana ukłułam. Przepraszam te Ň , Ň e na panu usiadłam. Ale nie mog ħ pozwoli ę , Ň eby mnie pan dotykał, ja nie jestem... - Przerwała i machn ħ ła r ħ k Ģ tak. jakby chciała pochwyci ę umykaj Ģ ce słówko. Nie jest, no jaka? Zdrow Ģ na umy Ļ le? Nagle zorientował si ħ , Ň e rozmawia z Francuzk Ģ . St Ģ d ten dziwny akcent i zaskakuj Ģ ce słownictwo... Mo Ň e dlatego te Ň posłu Ň yła si ħ szydełkiem. Po Francuzce mo Ň na si ħ przecie Ň wszystkiego spodziewa ę . ĺ licznotka udaje piekielnie pewn Ģ siebie, ale wida ę , Ň e czego Ļ si ħ boi. Czego Ļ albo kogo Ļ . Przypomniał sobie m ħŇ czyzn ħ , który zajrzał do powozu. Kiedy na ni Ģ patrzył, przechyliła głow ħ , unikaj Ģ c jego spojrzenia. Była w Ň ałobie; zauwa Ň ył to dopiero teraz. Kapelusz i welon ukazywały tylko zarys delikatnego podbródka i l Ļ ni Ģ ce włosy -chyba rude, cho ę nie był tego pewien. Miała dług Ģ szyj ħ i pi ħ knie wyprostowane plecy. Wydawała si ħ szczupła, ale obszerna suknia nie pozwalała oceni ę figury. Suknia była elegancka, ale Ņ le dobrana. Pewnie po Ň yczona, pomy Ļ lał. Znał si ħ na damskich fatałaszkach i widział, Ň e i rozmiar, i fason były dla tej kobiety nieodpowiednie. Poniewa Ň wpatrywał si ħ w ni Ģ , siedz Ģ c nieruchomo, chyba doszła do wniosku, Ň e nie porwie jej w ramiona, i wsun ħ ła szydełko z powrotem do r ħ kawa. Do licha, brakuje jej tylko koszyczka z robótkami upchni ħ tego gdzie Ļ pod siedzeniem. - Kto pani Ģ Ļ ciga, madame? - spytał cicho. Niemal niedostrzegalnie napi ħ ła ramiona. Ciekawe. To te Ň nie wskazywało na pewno Ļę siebie. - Je ne comprends pas, monsieur - odparła, uroczo wzruszaj Ģ c ramieniem, jak na prawdziw Ģ Francuzk ħ przystało. Bujda. Rozumiała go doskonale. - Au contraire , jestem przekonany, Ň e pani Ļ wietnie rozumie moje pytanie - sprzeciwił si ħ uprzejmie. Jego francuszczyznie niewiele mo Ň na by zarzuci ę . W ko ı cu wszystkie najlepsze kurtyzany były Francuzkami, jak mnóstwo tancerek, przewijaj Ģ cych si ħ przez Biał Ģ Lili ħ . To dzi ħ ki nim poznał przeró Ň ne kaprysy Francuzek. Welon si ħ poruszył; kobieta zacz ħ ła szybciej oddycha ę . - Je Ļ li pani mi powie, b ħ d ħ mógł pani słu Ň y ę pomoc Ģ - przekonywał, sam si ħ
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plsylkahaha.xlx.pl
|
|
|