|
Podstrony |
|
|
- Index
- Uzdrowienie Miedzypokoleniowe -Robert DeGrandis SSJ, AAAE-booki i mp3 katolickie ksiazki skany nowe oraz stare
- Verne.Juliusz.Wyprawa.do.wnetrza.Ziemi.PL.PDF.eBook.(osloskop.net), Ksiazki - e-booki
- Trybusiewicz J. De Maistre, AAAE-booki i mp3 katolickie ksiazki skany nowe oraz stare
- Uczeń.Jedi.-.Dave.Wolverton.-.Narodziny.Mocy.(osloskop.net), Ksiazki - e-booki
- Twój własny introwertyk poradnik użytkownika - eioba, E-booki, Artykuły, Różne
- Turner Linda - Rod Coltonow 02 - Prezent dla Rebeki, E-BOOKI
- Tylko w Twoich snach - 9, E-booki, von Ziegesar Cecily - Plotkara
- Tylko Ty decydujesz o Swojej finansowej przyszłości, E-Booki, Złote Myśli
- Tylko Ciebie chcę - 6, E-booki, von Ziegesar Cecily - Plotkara
- Trylogia Rzymska 3. Mój Syn Juliusz - Waltari Mika, e-booki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sp6zabrze.htw.pl
|
|
|
|
|
Tom Clancy 5.1 - Suma wszystkich strachów, E-Booki, Tom Clancy, Cykl z Jackiem Ryanem |
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Tom Clancy SUMA WSZYSTKICH STRACHÓW TOM 1 (Przełożył: Piotr Siemion) Jeśli posadzić przy jednym stole najodważniejszego marynarza, najbardziej nieustraszonego lotnika i najmężniejszego żołnierza - cóż ujrzymy? Jak się sumuje ich strach. Winston Churchill Dwaj adwersarze wytoczyli swoje wojska na błonia Camlan, by wszcząć rokowania. Obie strony były uzbrojone po zęby, obie też podejrzewały skrycie, że przeciwnik zechce spróbować jakiejś sztuczki albo fortelu. Rokowania postępowały wyśmienicie, gdy naraz jednego z rycerzy ukąsiła żmija. Rycerz wyszarpnął miecz, by zabić gada. Na widok obnażonego ostrza, inni rycerze runęli na siebie, wszczynając straszliwą rzeź- Kronikarz (...) uściśla, iż rzeź okazała się szczególnie krwawa dlatego, że do bitwy doszło przypadkiem, a tym samym nikt nie zdążył się do niej przygotować. Herman Kahn, “O wojnie termojądrowej” Prolog ZŁAMANA STRZAŁA “Jako wilk na owczarnię...” - powtarzali później w nieskończoność komentatorzy, którzy uznali, że sławny wers lorda Byrona najtrafniej oddaje atmosferę syryjskiej ofensywy na bronione przez Izrael Wzgórza Golan o godzinie czternastej czasu miejscowego, szóstego października tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego trzeciego roku. Nie ulega także wątpliwości, że takim właśnie obrazem delektowali się w myślach co bardziej poetycko nastawieni dowódcy syryjscy, dopracowując szczegóły operacji, w czasie której na pozycje izraelskie rzucić mieli taką liczbę czołgów i artylerii, o jakiej się nie śniło najbardziej chełpliwym generałom pancernych dywizji Hitlera. Tak się jednak złożyło, że owieczki, na które w ów ponury październikowy dzień skoczyła armia syryjska, bardziej przypominały dzikie muflony podczas jesiennej rui niż jagniątka opisywane w bukolicznej poezji. Dwie trzymające Wzgórza Golan brygady izraelskie stanowiły doborowe jednostki. Mimo dziewięciokrotnej przewagi przeciwnika, Siódma Brygada nie drgnęła nawet i utrzymała północną część Golanu, dzięki swojej sieci umocnień, umiejętnie wiążącej sztywność obrony z manewrowością. Poszczególne gniazda oporu broniły się zajadle, spychając natarcie Syryjczyków w wąskie skalne doliny, gdzie napastnik trafiał pod ogień manewrujących izraelskich czołgów, czuwających dotąd w zasadzce za Fioletową Linią. Kiedy drugiego dnia nadciągnęły posiłki, obrońcy nadal panowali nad sytuacją, chociaż wciąż groziła wymknięciem się spod kontroli. Po czterech dniach walk z Siódmą Brygadą, syryjska armia pancerna dymiła na pobojowisku, nie zdoławszy sforsować izraelskiej obrony. Brygada “Barah” (czyli “Grom”), broniąca południowej części Wzgórz Golan, nie miała jednak aż tyle szczęścia. Teren dawał tu mniej szans na skuteczną obronę, a dowództwo syryjskie wykazało większy talent. W ciągu kilku godzin obrona “Gromu” rozpadła się na kilka części. Wprawdzie każda z izolowanych grup okazała się groźniejsza niż gniazdo żmij, lecz syryjskie zagony pancerne natychmiast runęły w powstałe luki, kierując się w stronę strategicznego celu, za który obrano Jezioro Galilejskie. Bitwa, jaka się wywiązała w ciągu następnych trzydziestu sześciu godzin, stanowiła dla armii izraelskiej najcięższą próbę od czasu wojny w tysiąc dziewięćset czterdziestym ósmym roku. Drugi rzut zaczął wzmacniać obronę dopiero nazajutrz. Odwody musiano kierować w rejon walk w sposób rozdrobniony, zatykając dziury, blokując szosy czy wręcz zagradzając drogę własnym oddziałom, które załamały się w ogniu walki i po raz pierwszy w historii Izraela ruszyły do ucieczki pod naciskiem arabskiego natarcia. Dopiero na trzeci dzień Izrael zdołał skupić siły w pancerną pięść i najpierw otoczono, a potem zdruzgotano wojska syryjskie, które dokonały tak głębokiego przełamania. Rozjuszeni żołnierze izraelscy bez chwili zwłoki przeszli do kontrnatarcia, odrzucając Syryjczyków w stronę ich stolicy i zmuszając do poddania się na równinie pełnej spalonych czołgów i przerażonych mężczyzn. Gdy zapadał zmierzch, szturmowcy z obu brygad usłyszeli w radiostacjach skierowany do nich komunikat najwyższego dowództwa Sił Zbrojnych Izraela: OCALILIŚCIE NARÓD IZRAELSKI. Tak było w istocie. Mimo to jednak poza Izraelem, nawet w szkołach, w których wykłada się sztukę wojskową, mało kto pamięta o tamtej epickiej bitwie. Podobnie jak podczas wojny sześciodniowej w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym siódmym roku, całą uwagę i podziw świata skupiły na sobie spektakularne działania wojskowe na Synaju: forsowanie Kanału Sueskiego, bitwa o “Chiński Folwark” czy okrążenie egipskiej Trzeciej Armii. Może to dziwić, zważywszy straszliwe ewentualne skutki walk o Golan, u samych bram Izraela. Ci żołnierze Siódmej Brygady i brygady “Grom”, którzy przeżyli wojnę, zdawali sobie jednak sprawę ze swoich zasług, a oficerowie obu jednostek mogli pocieszać się myślą, że miara talentu i odwagi, jakiej wymagała bitwa o Wzgórza, stawia ich na równi z obrońcami Termopili, Bastogne i Gloucester Hill. Każda wojna zna ironiczne zrządzenia losu, a wojna październikowa nie stanowi wyjątku. Jak często bywa podczas heroicznej obrony, poświęcenie żołnierzy i tym razem okazało się niepotrzebne; czy raczej, nie byłoby potrzebne, gdyby wywiad izraelski właściwie odczytał doniesienia z Syrii. Gdyby nie pomyłka sztabu, dwanaście godzin przed atakiem wcielono by w życie gotowe plany, w porę wzmacniając odwodami linię obrony na Wzgórzach Golan. Przy takim obrocie sprawy, nie doszłoby po prostu do heroicznej obrony pozycji, i nie musiałoby zginąć tylu czołgistów i piechurów. Ich liczba była tak wielka, że dopiero po kilku tygodniach ujawniono straty własne dumnemu lecz dotkliwie zranionemu narodowi. Gdyby zareagowano wcześniej na doniesienia, masakra dosięgłaby Syryjczyków daleko przed Fioletową Linią, i nie pomogłaby im w niczym ogromna kolekcja radzieckich czołgów i armat; trudno zaś byłoby sławić pamięć masakry. Nigdy nie udało się przy tym wyjaśnić do końca, dlaczego zawiodło wówczas rozpoznanie sytuacji. Czy osławiony Mossad nie zdołał zorientować się w arabskim planie? Czy też może izraelscy politycy nie potrafili skorzystać z otrzymanego ostrzeżenia? Kwestią tą wkrótce zajęła się, oczywiście, prasa całego świata, rozpisując się jednak głównie na temat zaskakującego ataku wojsk egipskich i przerwania przez nie okrzyczanej linii Bar-Lewa podczas forsowania Kanału Sueskiego. Równie poważny, lecz mniej widoczny okazał się tu zasadniczy błąd popełniony kilka lat wcześniej przez tak zwykle wszechwiedzący sztab generalny Izraela. Mimo znakomitego wyposażenia w działa, izraelskie wojsko nie miało w swoim składzie zbyt wiele artylerii rakietowej, szczególnie z punktu widzenia radzieckiej doktryny wojennej. Zamiast polegać na skoncentrowanych ugrupowaniach ruchomej artylerii polowej, Izraelczycy zdali się prawie całkowicie na moździerze, których duża liczba nie kompensowała niewielkiego zasięgu, a także na lotnictwo wsparcia taktycznego. Skutek był taki, że podczas walk o Golan na jedno izraelskie działo przypadało dwanaście luf syryjskich, a na baterie izraelskie spadała lawina ognia nie pozwalająca skutecznie wspierać własnej, słabnącej obrony. Błąd ten kosztował Izrael życie wielu żołnierzy. Jak bywa z większością zgubnych błędów, także w opisywanej tu historii zawinili ludzie inteligentni i działający w najszlachetniejszych zamiarach. Te same myśliwce bombardujące, które atakowały Golan, ponad godzinę później potrafiły już siec ognistym deszczem okolice Suezu. Izraelskie siły powietrzne były bowiem pierwszą flotą lotniczą świata, w której zajęto się “martwym czasem” między kolejnymi lotami bojowymi. Obsługa naziemna ćwiczyła się więc w swoich działaniach dokładnie w ten sam sposób jak mechanicy samochodów wyścigowych, a jej szybkość i umiejętności podwajały w efekcie skuteczność bojową każdej maszyny, dzięki czemu lotnictwo izraelskie zyskało na elastyczności i sile rażenia. Nic dziwnego, że jeden phantom i skykawk wydawał się sztabowcom bardziej godny uwagi niż tuzin haubic samobieżnych. Izraelscy sztabowcy odpowiedzialni za plan operacyjny zapomnieli jednak wziąć pod uwagę, że Arabowie zostali uzbrojeni przez Moskwę, a co za tym idzie, przejęli także radziecką myśl taktyczną. ZSRR,, który liczył się zawsze z perspektywą zmagań z lotnictwem NATO, niewątpliwie lepszym od radzieckiego, wcześniej skupił wysiłki konstruktorów na rakietach ziemia-powietrze (SAM), dzięki czemu modele radzieckie uznawano tradycyjnie za najlepsze na świecie. Nie kto inny, jak rosyjscy sztabowcy potraktowali więc zbliżającą się wojnę październikową jako wspaniałą szansę do wypróbowania najnowszego uzbrojenia i doktryny taktycznej. Okazji rzeczywiście nie przegapiono: arabscy klienci otrzymali od radzieckich dostawców sieć obrony przeciwlotniczej, o jakiej nie mogło się w tamtych czasach nawet śnić wojskom Północnego Wietnamu czy krajów Układu Warszawskiego. Arabowie dysponowali nieprzebitym murem powiązanych ze sobą baterii rakiet przeciwlotniczych i stacji radarowych, dyslokowanych w głębi teatru działań. Pancernym
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plsylkahaha.xlx.pl
|
|
|