|
Podstrony |
|
|
- Index
- Twoja droga do sukcesu - Arkadiusz Podlaski, Ebooki - Motywacja i sukces
- Tresura psów- I kto tu kogo prowadzi na smyczy DO SCiAGNIECIA, PIES - TRESURA - ebooki
- Tom Mulholland zdrowe-myslenie.-jak-przekuwac-porazki-w-sukcesy-i-zarabiac-na-tym-miliony full, ebooki
- Trotter W. - Mroźne piekło. Radziecko-fińska wojna zimowa 1939-1940, ebooki tekst
- Verne.Juliusz.Wyprawa.do.wnetrza.Ziemi.PL.PDF.eBook.(osloskop.net), Ebooki
- Tomasz Hipsz firma w internecie. poradnik subiektywny cała książka, ebooki
- Total English UpperIntermediate Student's Book, Angielski ebooki , learning
- Tom Gorman realizacja. droga do wykonania planów ebook, ebooki
- US Army Dictionary of Military Terms, Ebooki - słowniki angielskie
- Umysł Lidera - Iwona Majewska-Opiełka, Ebooki - Motywacja i sukces
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- slaveofficial.keep.pl
|
|
|
|
|
Ursula K. Le Guin - Czarnoksiężnik z Archipelagu, ebooki |
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Ursula K. Le Guin CZARNOKSIĘŻNIK Z ARCHIPELAGU Przełożył Stanisław Barańczak Posłowiem opatrzył Stanisław Lem Tytuł oryginału A Wzard of Earthsea © Copyright by Elisabeth Covel Le Guin and Caroline Le Guin 1968 © Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Literackie, Kraków 1983 Tylko w milczeniu słowo, tylko w ciemności światło, tylko w umieraniu życie: na pustym niebie jasny jest lot sokoła. Pieśń o stworzeniu Ea Dla moich braci Cliftona, Teda, Karla 1. Wojownicy we mgle Wyspa Gont, samotna góra wznosząca swój wierzchołek o milę ponad poziom umęczonego przez sztormy Morza Północno-Wschodniego, jest krainą sławną z czarnoksiężników. Z miast ukrytych w jej wysokich dolinach i z portów usadowionych w ciemnych, wąskich zatokach wyszedł już niejeden Gontyjczyk, aby służyć władcom Archipelagu w ich stolicach jako czarnoksiężnik lub mag albo też żeby w poszukiwaniu przygód wędrować ze swoimi czarami od wyspy do wyspy po całym Światomorzu. Powiadają niektórzy, że największym z nich – a z pewnością największym podróżnikiem - był człowiek zwany Krogulcem, który w dniach szczytu swej potęgi stał się zarazem Władcą Smoków i Arcymagiem. O życiu jego opowiadają Czyny Geda i liczne pieśni, ale nasza opowieść dotyczy czasów, kiedy nie narodziła się jeszcze jego sława, a pieśni nie zostały ułożone. Urodził się w odludnej wiosce zwanej Dziesięć Olch, tkwiącej wysoko na zboczu góry, tam gdzie zaczyna się Dolina Północna. Poniżej wioski spadają ku morzu skośnymi tarasami pastwiska i grunty orne Doliny, zaś inne miasteczka leżą na krętych brzegach Rzeki Ar; ponad wioską wznoszą się już tylko jeden za drugim porośnięte lasem grzbiety górskie aż do skał i śniegów na wyniosłych szczytach. Imię, które nosił jako dziecko, Duny, nadała mu matka; to imię i życie było wszystkim, co mogła mu ofiarować, zmarła bowiem, zanim ukończył rok. Ojciec, wiejski kowal brązownik, był ponurym milczkiem, a ponieważ z sześciu braci Duny'ego, znacznie od niego starszych, jeden po drugim wyprowadzał się z domu, aby uprawiać ziemię, żeglować po morzu lub pracować jako kowal w innych miasteczkach Doliny Północnej, nie było nikogo, kto by mógł wychować dziecko w atmosferze czułości. Duny rósł dziko jak wybujałe ziele - wysoki, zapalczywy chłopak, krzykliwy, hardy i pełen gniewu. Wraz z gromadką innych wiejskich dzieci pasał kozy na spadzistych łąkach ponad rzecznymi źródłami; a gdy był już wystarczająco silny, aby poruszać miechami kowalskimi, ojciec zatrudnił go jako pomocnika w kuźni, płacąc mu szczodrze szturchańcami i chłostą. Niewiele było pożytku z Duny'ego. Przebywał zawsze z dala od domu; zapuszczał się w głąb lasu, pływał w rozlewiskach Rzeki Ar, bystro toczącej swoje zimne wody jak wszystkie gontyjskie rzeki, albo wspinał się po żlebach i urwiskach ku szczytom ponad lasem, skąd mógł widzieć morze, rozległy północny ocean, na którym poza Perregaleny nie było już wysp. W wiosce mieszkała siostra jego zmarłej matki. Troszczyła się niegdyś o jego niemowlęce potrzeby, ale musiała się .zająć swoimi sprawami i odkąd umiał sam o siebie zadbać, nie poświęcała mu więcej uwagi. Któregoś dnia jednak, gdy chłopiec miał siedem lat i, przez nikogo nie uczony, nic jeszcze nie wiedział o umiejętnościach i mocach, jakie istnieją w świecie, zdarzyło mu się usłyszeć, jak ciotka wykrzykuje jakieś słowa w stronę kozy, która wskoczyła na strzechę chaty i nie chciała zejść; zeskoczyła jednak, gdy ciotka przywołała ją pewnym wierszykiem. Pasąc nazajutrz długowłose kozy na łąkach Wysokiego Zbocza, Duny wykrzyknął w ich stronę zasłyszane słowa, choć nie znał ich zastosowania ani znaczenia i nie wiedział nawet, co to za wyrazy: Noth hierth malk mań, hiolk han merth han! Wykrzyczał wierszyk na całe gardło i kozy zbliżyły się do niego. Podbiegły bardzo prędko, wszystkie naraz, całkiem bezgłośnie. Spoglądały na niego z głębi ciemnych szczelin pośrodku swoich żółtych oczu. Duny zaśmiał się i znów powtórzył głośno wierszyk, ten wierszyk, który dał mu władzę nad stadem. Kozy podeszły bliżej, tłocząc się i przepychając wokół niego. Nagle poczuł lęk przed ich grubymi, pręgowanymi rogami, przed ich dziwnymi oczami i dziwnym milczeniem. Usiłował wyrwać się spomiędzy nich i uciec. Kozy spieszyły wraz z nim, wciąż gęsto zbite dookoła, aż wreszcie zbiegli w ten sposób na łeb na szyję do wioski - kozy pędziły stłoczone, jak gdyby obwiązywał je ciasno jakiś sznur, a chłopiec pośrodku nich z wrzaskiem zalewał się łzami. Wieśniacy wybiegli z domów, obrzucając przekleństwami kozy i śmiejąc się z chłopca. Wraz z nimi nadeszła jego ciotka, która się nie śmiała. Powiedziała kozom jakieś słowo i zwierzęta zaczęły beczeć, rozchodzić się i skubać trawę, uwolnione spod działania uroku. - Chodź ze mną - powiedziała ciotka do Duny'ego. Zabrała go do chaty, w której mieszkała samotnie. Zwykle nie pozwalała do niej wchodzić żadnemu dziecku i dzieci bały się tego miejsca. Chata była niska i mroczna, pozbawiona okien, pełna woni ziół, które suszyły się, zawieszone u poprzecznej żerdzi dachu - mięta, czosnek, smagliczka i tymianek, krwawnik i tatarak, królewnik, czarcie kopytko, wrotycz i liście laurowe. Ciotka usiadła ze skrzyżowanymi nogami przy palenisku i patrząc z ukosa na chłopca przez plątaninę swoich czarnych włosów spytała go, co powiedział kozom i czy wie, czym jest ten wierszyk. Gdy przekonała się, że Duny nic nie wie, a jednak umiał rzucić urok na kozy, aby zbliżyły się i szły za nim, zrozumiała, że chłopiec ma zapewne w sobie zadatki na czarnoksiężnika. Jako siostrzeniec, Duny był dla niej niczym, ale teraz spoglądała na niego innym okiem. Pochwaliła go i powiedziała, że mogłaby nauczyć go wierszyków, które bardziej mu się spodobają, na przykład słów, które zmuszają ślimaka, żeby wyjrzał ze skorupki, albo imienia, którym można przywołać krążącego po niebie sokoła. - Tak, naucz mnie tego imienia! - zawołał Duny, wolny już od przerażenia, w które wpędziły go kozy, i dumny, że ciotka pochwaliła jego zdolności. Czarownica odparła: - Ale jeśli nauczę cię tego słowa, nie powtórzysz go nigdy innym dzieciom. - Przyrzekam. Jego chętna niewiedza rozbawiła ją. - Dobrze, zgoda. Ale nie pozwolę ci złamać przyrzeczenia. Twój język pozostanie niemy, dopóki sama nie zechcę go rozwiązać, i nawet wtedy, mimo że będziesz mógł mówić, nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plsylkahaha.xlx.pl
|
|
|